- Biorę odpowiedzialność za nieskończone piłki na siebie. Ciężko mi odpowiedzieć co się stało, fizycznie czułem się w miarę w porządku – skomentował Konarski swój występ. - Zagraliśmy ze Słowenią słabe spotkanie, nie mieliśmy zagrywki, ataku na skrzydłach, były tylko pojedyncze zrywy, akcja, wyblok. Gra była szarpana, Słoweńcy nawet psuli zagrywki początkowo, ale w trzecim secie się wstrzelili. Wątpię, by był w naszej grze jakiś element, dzięki któremu zasłużylibyśmy na ćwierćfinał.
Co dalej z kadrą? Czy będą potrzebne duże zmiany? - Wierzę, że ta drużyna ma szansę jeszcze zafunkcjonować. Nie mnie decydować o ruchach kadrowych. Mamy ogólnie młodą drużynę z zawodnikami pełnymi ochoty do grania i trenowania. Nie ma kadry dziadków, których trzeba nagle wymienić, bo się nie nadają – uważa Konarski.
- Coś trzeba jednak zmienić, żeby grać zdecydowanie lepiej w przyszłości – dodaje nasz atakujący. - Na pewno będą rozmowy i szukanie winnych, jak to zawsze bywa po nieudanym turnieju. Trzeba to przyjąć na klatę i wyciągnąć wnioski. Nie da się teraz powiedzieć, czy jak byśmy wzięli ośmiu innych zawodników to gralibyśmy lepiej. Wyszło jak wyszło. Trener wybierał z tych, którzy prezentowali się najlepiej podpierając się statystykami czy swoimi wizjami. A czy gdyby był ten czy inny, czy gralibyśmy lepiej, ciężko powiedzieć.
Konarski podziękował też kibicom za wsparcie. - Dziękuję im, że mimo nie najlepszych wyników w ostatnich latach cały czas nas wspierają, są pełne hale, wspaniale się gra dla takiej publiczności. Szkoda tylko, że sportowo tego nie udźwignęliśmy. Wierzę, że się od nas nie odwrócą. A my musimy grać coraz lepiej, żeby ich nie stracić – podsumował „Konar”.