Najpierw podsumujmy: Bogdanka LUK Lublin awansowała do finału Challenge Cup po rozegraniu czterech dwumeczów, od 1/16 finału do półfinału, kolejno eliminując Maccabi Tel Awiw, Tourcoing Lille, Melillę i Sporting Lizbona. W walce o główne trofeum spotka się z włoskim Lube Civitanova. Nagrody za sukcesy w tych rozgrywkach są doprawdy symboliczne: za zwycięstwo w Pucharze Challenge otrzymuje się ledwie 50 tysięcy euro (208 tys zł), natomiast finalista ma zagwarantowane 30 tysięcy euro (125 tys zł). Ta ostatnia suma jest już więc pewna w przypadku lublinian. Tylko jak można mówić o jakimkolwiek zysku, skoro wielkie koszty generuje logistyka związana z kolejnymi fazami zmagań?
Wilfredo Leon ma już osiem medali europejskich pucharów. Z Bogdanką celuje w złoto
Zakładając nawet, ze Bogdanka już może sobie już dopisać owe 125 tys złotych za awans do finału, to przecież musiała zainwestować choćby w cztery podróże zagraniczne (tylko z rywalem z Izraela grała dwa razy w Lublinie): do Francji, północnej Afryki (tam gra hiszpańska Melilla), Portugalii i na finał do Italii. Ile to wszystko kosztuje?
Ile kosztuje Bogdankę Puchar Challenge?
– Koszty podróży są największym elementem budżetu – nie ukrywa prezes Skubiszewski. – Puchary europejskie w siatkówce na ten moment nie są opłacalne dla klubów, choć mam nadzieję, że to się zmieni. Przychody z biletów nie są w stanie zrekompensować kosztów przede wszystkim związanych z przelotami i noclegami. Także nagrody otrzymywane przez klub od CEV nie zwracają oczywiście naszych wydatków – dodaje szef klubu z Lublina, który jednak przyznaje, że w Bogdance znaleziono sposób na to, żeby nie dopłacać to całej zabawy.
Efekt Wilfredo Leona już działa. Rewelacja PlusLigi zapowiada większy budżet i kolejne gwiazdy
– Udało się nam podpisać kilka prywatnych umów związanych z udziałem w pucharach i dzięki temu wyjdziemy na plus. To jest wyłącznie efekt pracy i zaangażowania klubu. Czyli my zyskamy na tym nie tylko sportowo, bo już mamy się czym pochwalić, ale i finansowo. Gdyby nie te osobne kontrakty, na pewno byśmy dołożyli do pucharowego interesu – podkreśla szef Bogdanki.
Prawda jest taka, że nagroda 30 tys euro, jaką zapewnili już sobie lublinianie, to z grubsza tyle, ile trzeba wydać w najlepszym razie na dwa wyjazdy zagraniczne zespołu.
– Bilety lotnicze kosztują najwięcej, a problem jest taki, że czasem musimy je kupować dość późno, a ceny wtedy rosną – wyjaśnia prezes Skubiszewski. – Z kolei im więcej się ich kupuje, to o dziwo trzeba płacić tym drożej za każdy bilet, co wydaje się czymś dziwnym, ale tak jest, rabatów nie dostajemy. Koszty wyjazdu drużyny na mecz zagraniczny są zmienne, ale mieszczą się w przedziale 60–100 tysięcy złotych.
Tomasz Fornal zatrzymał Bartosza Kurka. Jastrzębski Węgiel nie dał szans Zaksie Kędzierzyn
Od lat nic się nie rusza w finansowaniu pucharów europejskich przez CEV (Europejska Konfederacja Siatkówki). – Liczę na to, że te warunki się zmienią, ale o wszystkim decyduje CEV i nie wiem czy bierze pod uwagę propozycje z zewnątrz – mówi Skubiszewski.
– Zbyt dużymi optymistami na razie chyba jednak nie możemy być. Z piłką nożną nie mamy się co porównywać, ale wydaje się, że siatkówka wzbudza spore zainteresowanie, przynajmniej w tych krajach, w których są sukcesy w pucharach europejskich – dodaje szef lubelskiego klubu i przyznaje, że dla Bogdanki sam udział w europejskich rozgrywkach był już tak wielką wartością, że nie miały znaczenia ewentualne straty finansowe.
Do Pucharu Challenge trzeba się było zgłosić w połowie ubiegłego roku. I w tamtym momencie zakładaliśmy, że będziemy musieli dołożyć do udziału w tym przedsięwzięciu. Mimo to nie wahaliśmy się. Mieliśmy swoje pomysły jak to jeszcze można marketingowo ograć. Dopiero potem udało się pozyskać dodatkowe środki. Nam zależało przede wszystkim na tym, żeby się pokazać, co dla klubu z niedługą historią było czymś niesamowitym. Gdybyśmy nawet musieli dopłacać do tego, to i tak wystąpilibyśmy w pucharach, bo to wielka przygoda i wyjście na szersze europejskie wody – kończy prezes.