Grbić nie ukrywa, że w czasie spotkania z Canarinhos miał chwilę zatroskania o grę podopiecznych. – Tak było po pierwszym secie, w którym mieliśmy nienormalne statystyki, także dlatego, że rywal zagrał kapitalnie. Chodzi o to, że przy pozytywnym przyjęciu mieliśmy bardzo niski wskaźnik skuteczności w ataku. To się wcześniej nigdy nie zdarzyło. Jeśli jakiś przeciwnik nas trzyma na takich procentach ataku, mimo że dobrze przyjmujemy, to naprawdę robi wrażenie i oznacza, że Brazylijczycy dotykali wszystkiego w obronie. Pomyślałem wtedy: o rany, jeśli to utrzymają, równie dobrze ten mecz może się skończyć wynikiem 3:0 dla Brazylii – opowiadał Grbić.
Widziałem w ich oczach niepokój
– Nie powiem, że się wtedy bałem, ale napawało mnie to niepokojem, bo widziałem także język ciała moich zawodników i ich oczy – dodał selekcjoner. – One powinny pokazywać pewność, a ja widziałem, że gracze są pod presją. Dopiero potem wróciliśmy do swojego normalnego poziomu z wszystkimi ważnymi elementami siatkarskimi.
Pod koniec meczu z Brazylią serbski szkoleniowiec zobaczył już w oczach podopiecznych to, co chciał. – W piątym secie u siatkarzy dostrzegłem dużą koncentrację. Jestem dumny z tego, że potrafią wracać do gry w najtrudniejszych meczach, bo to przecież nie pierwszy raz, tak było również wcześniej z Iranem, czy USA. Oni znakomicie sobie radzą ze stresem, biorąc pod uwagę, że w piątym secie walki o finał mistrzostw świata dochodzi do stanu 12:12. W wielu kluczowych momentach zachowali cierpliwość, nie ryzykowali, ale kiedy trzeba pokazać agresję, to nie wahali się tego robić, jak Olek Śliwka w jednej z ostatnich akcji tie-breaka. A co mam powiedzieć o takim gościu jak Kamil Semeniuk, który wykonał 42 ataki przez ponad 50 procentach skuteczności, i to często przeciwko podwójnemu lub potrójnemu blokowi?
Grbić wykonał z naszym zespołem kawał solidnej roboty. Oczywiście byliśmy wymieniani w gronie faworytów MŚ, ale sporo zmian personalnych i nowy sztab trenerski to zawsze wielka niewiadoma.
Grbić: Polska ma godnych następców gwiazd
– Każdy gracz dał z siebie sto procent. Nie patrząc nawet na to, jaki jest ostateczny wynik tego turnieju, uważam, że Polska znalazła godnych następców wielkich siatkarzy, którzy grali poprzednio w tej drużynie. Jestem dumny z tego jak ta ekipa pracuje, jak wprowadza w życie na parkiecie wszystko to, nad czym pracujemy na treningach. Ich podejście do gry jest w moim przekonaniu efektem tego, co wspólnie robimy. Ich koncentracja jest niesamowita, a chęć walki o najwyższe cele robi olbrzymie wrażenie – nie może się nachwalić selekcjoner.
W niedzielę 11 września o 21.00 w katowickim Spodku Polacy zagrają finał MŚ z Włochami, z którymi zmierzyli się w tym sezonie dwukrotnie w Lidze Narodów i są na remis. Wcześniej o brąz powalczą Brazylia i Słowenia.