Skra najpierw rozbiła rzeszowian w Łodzi 3:0. W rewanżu w hali rywala przegrywała już 1:2, by doprowadzić do tie-breaka - w tym momencie miała już finał w garści - i wygranej 3:2.
- To już jest nasz sukces, tym bardziej że udało się wydrzeć dwa sety w jaskini lwa. Było bardzo ciężko, walka szła na całego - przyznał po awansie do finału Kurek, który przychodził w tym sezonie do Bełchatowa po rezygnacji z kontraktu w Japonii. Tłumaczył wtedy, że stracił głód siatkówki. Wszystko wskazuje, że odbudował się w najważniejszym momencie.
W Rzeszowie "Kuraś" zaimponował nie tylko nad siatką, ale też w przyjęciu zagrywki. Siatkarz, który wrócił na tę pozycję z ataku dopiero kilka tygodni temu i był dość łatwym celem serwujących przeciwników, pokazał wielką kasę przeciwko Resovii. Zaliczył 23 pkt, 5 asów serwisowych i kapitalne 70 proc. w przyjęciu zagrywki.
Skra nie grała o złoto od 2014 roku. Wtedy miała jeszcze w składzie późniejszego selekcjonera kadry Stephane'a Antigę i zdobyła swój ostatni tytuł mistrzowski.
Pierwszy z dwóch meczów o złoty medal w najbliższą środę w Łodzi. - Mam nadzieję, że finał będzie ciekawy i postawimy się Zaksie - zapowiada Kurek. Skra będzie miała na starcie pewną przewagę nad obrońcami tytułu. W sezonie zasadniczym wygrała z nimi dwukrotnie.