Politycy, odczepcie się od siatkarzy!

2009-09-16 9:17

Okazuje się, że zepsuć można wszystko. Nawet święto, jakim był powrót do Polski złotych medalistów mistrzostw Europy w siatkówce. Wystarczyło, że wmieszali się w to politycy.

Jak to zwykle w przypadku sukcesu bywa, politycy - niezależnie od reprezentowanej partii - chcieli się ogrzać w blasku bohaterów. Złoci siatkarze dostali zaproszenia od premiera i prezydenta. Z tym drugim ostatecznie się nie spotkali.

O tym, że siatkarze do Lecha Kaczyńskiego nie pojadą, poinformował... minister sportu Mirosław Drzewiecki, który zapewniał, że spotkanie wcale nie było umówione (choć okazało się, że jednak było). Później głos zabierali urzędnicy Kancelarii Prezydenta i współpracownicy premiera Donalda Tuska. Działacze Polskiego Związku Piłki Siatkowej gubili się w zeznaniach. Zrzucali winę na opóźnienie samolotu, zmęczenie zawodników, przedłużające się uroczystości z kibicami.

- Zdecydowali o tym nasi przełożeni i menedżerowie - tłumaczy Piotr Gruszka. - To działacze zawalili, nie my - ucina temat Paweł Zagumny.

Próśb siatkarzy, by nie mieszać ich do politycznych rozgrywek, nikt jednak nie słuchał...

- Politycy szukają w ten sposób popularności - uważa Ryszard Bosek (59 l.), były znakomity siatkarz i selekcjoner reprezentacji w latach 2000-2001. - Jak ja grałem, było to samo, z tym że wtedy była prostsza sytuacja: była jedna partia. A teraz jest dziesięć i każda chce się ogrzać w blasku sukcesu - dodaje. - Najważ-niejsze jednak, że siatkarze zupełnie się do polityki nie mieszają. Są ponadto - podkreśla Bosek.

Szkoda, że zasady niemieszania się w nie swoje sprawy nie przestrzegają politycy. Zamiast tego próbują z herosów pięknej gry, jaką jest siatkówka, uczynić bohaterów brudnej politycznej gierki.

Najnowsze