Semeniuk zdobył 16 pkt, miał 65 procent skuteczności przyjęcia i 65 procent efektywności ataku. Dodał 5 asów serwisowych. 10-tysięczna publiczność katowickiego Spodka w pewnym momencie ryknęła „Kamil Semeniuk, Kamil Semeniuk!” i niosło się to chyba po całym Górnym Śląsku. „Semen”, który był do ubiegłego sezonu gwiazdą w nieodległym Kędzierzynie-Koźlu, musiał czuć się kapitalnie. Od pierwszego wejścia w życiu na spotkanie MŚ pokazał się ze znakomitej strony. To był debiut-marzenie zawodnika, który może się stać graczem numer jeden kadry na lata.
– Ja nie miałem jakichś wielkich wyobrażeń przed tym turniejem w kwestii mojego debiutu – zapewniał po spotkaniu Semeniuk. – chciałem wygrać otwierający turniej mecz. Grało mi się fajnie, to superuczucie móc zagrać taki mecz, przy własnej publiczności, w stolicy polskiej siatkówki. Każdy z nas jest zadowolony z tego jak to starcie wyglądało, najważniejsze jest 3:0. Każdy dołożył coś od siebie w różnych momentach, nie ma co wskazywać kto był najlepszy, liczy się że drużyna wygrywa – skomentował Semeniuk.
Semeniuk i jego koledzy rozegrali niemal perfekcyjnego seta w partii numer jeden. To była demolka zgotowana przez Polaków, kapitalnie prezentujących się w bloku, ataku, przyjęciu, praktycznie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła.
– Od samego początku mieliśmy na boisku siedmiu zawodników. Mam na myśli najlepszych kibiców na świecie. Zawodnicy z Bułgarii byli chyba troszkę zestresowani tym tumultem w hali. My graliśmy swoje, oni ze względu na ten stres nie potrafili nic zrobić. Teraz przed nami Meksyk, nie znam tamtejszych siatkarzy, co nie zmienia faktu, że dobrze przygotujemy się do tego spotkania. Każdy chce wygrać najmniejszym nakładem sił, nie ma co robić sobie pod górkę – kwituje Semeniuk.
Mecz z outsiderem grupy C Meksykiem Polacy rozegrają w niedzielę 28 sierpnia o 20.30. Zgodnie z planem Amerykanie ograli tego przeciwnika we wcześniejszej potyczce 3:0.
