25-latek z Zaksy Kędzierzyn jest już po poważnym kadrowym chrzcie w trakcie Ligi Narodów w Rimini. Razem z kolegami zajął tam dobre drugie miejsce i miał okazję stanąć oko w oko z potęgami. Między innymi dwa razy zagrał z Brazylijczykami. Po fantastycznym sezonie klubowym zakończonym złotem Ligi Mistrzów, teraz przed Kamilem jeszcze większe wyzwanie. Podchodzi do niego spokojnie. – Czy jestem największym wygranym w kadrze siatkarzy? Myślę, że wygranych jest sporo, są nimi wszyscy ci, którzy zakwalifikowali się do wąskiego grona jadącego na igrzyska – mówi „Super Expressowi” Semeniuk. – W tym sezonie dużo się zaczęło dziać wokół mnie, powoli się z tym oswajam. Z moim udziałem w igrzyskach będzie chyba tak, że dopiero przy pierwszym spotkaniu w Tokio, gdy usłyszę Mazurka Dąbrowskiego, to dotrze do mnie, co właściwie się stało. Koszulka reprezentacyjna dużo „waży”, ale czuję się w niej coraz pewniej – zapewnia Semeniuk, który w pierwszym meczu Memoriału Wagnera (to dla niego oczywiście także debiut w tej imprezie) zaliczył 9 pkt.
– To dla mnie plus, że w kadrze od razu zostałem rzucony na głęboką wodę w Lidze Narodów – uważa Semeniuk. – Miałem okazję zżyć się z chłopakami, porozmawiać, poznać. Lepszego sposobu na zaaklimatyzowanie się w kadrze nie było, mimo że 35 dni w jednym miejscu to nie była lekka sprawa. Teraz jestem bardziej świadomy tego, że naprawdę gram w reprezentacji. Każde spotkanie było dla mnie przeżyciem, mecze z Brazylią czy USA to było duże doświadczenie, nawet mimo że moje wejście na finał Ligi Narodów z Brazylijczykami nie było kolorowe i wolę o nim zapomnieć. Porażka w walce o złoto bolała, ale mamy jeszcze trochę w zapasie i jeśli na igrzyskach olimpijskich nadarzy się okazja z nimi zmierzyć, to mam nadzieję, że to my będziemy górą.
Przed trudnym wyzwaniem w Tokio Polacy nie stają na turnieju w Krakowie przed ciężkim zadaniem. Imprezę z powodu pandemii przełożono o rok i nie udało się zapewnić rywali na najwyższym poziomie. W akcji w Tauron Arenie oglądamy więc nisko notowane drużyny: Azerbejdżan (w ostatniej chwili zastąpił awizowanego uczestnika igrzysk – Tunezję), Norwegię i Egipt. Dwie pierwsze ekipy zajmują miejsca w siódmej dziesiątce światowego rankingu, Egipcjanie są sklasyfikowani na 17. pozycji.
Pierwszy mecz potwierdził to, czego się wszyscy spodziewali. Polacy łatwo uporali się z Norwegami. W obecności trzech tysięcy kibiców polscy siatkarze gładko odprawili ich 3:0 (25:13, 25:14, 25:20). Rywal nie był w stanie niczym zagrozić. Żaden z przeciwników nie mierzy więcej niż 200 cm i przy polskich wieżach nad siatką mogło to oznaczać jedynie dominację Biało-Czerwonych. Najwięcej punktów w naszym zespole zaliczył Łukasz Kaczmarek – 11. A Piotr Nowakowski popisał się 100-procentową skutecznością: skończył 10 akcji na 10. – Mamy się bawić grą i uśmiechać od pierwszej do ostatniej akcji – tłumaczył zadania postawione przed drużyną selekcjoner Vital Heynen.