– Po wygranej 3:2 w Rosji uczulał pan, że to dopiero pierwszy krok i przypominał, że tak samo było rok temu w ćwierćfinale i wówczas w rewanżu u siebie nie daliście rady Kuzbassowi.
– Trzeba być przygotowanym na wszystko, pokonanie Zenitu dwa razy to zadanie nie lada, ale czekamy na tę walkę, na nową wielką bitwę. Spodziewam się, że rywale zagrają jeszcze lepiej niż w pierwszym spotkaniu, w którym i tak przecież wypadli dobrze. Wywrą na nas wielką presję serwisem, to oczywiste. Musimy zdawać sobie sprawę, co nas czeka.
Vital Heynen zdradził nam, kiedy ogłosi dwunastkę na igrzyska w Tokio [WYWIAD]
– W Kazaniu wygraliście dzięki mocniejszej psychice?
– Nie poddawaliśmy się i pozostawaliśmy w grze nawet w gorszych momentach, które mieliśmy w tamtym spotkaniu na początku. Przegrywaliśmy w setach 0:2, a trener Grbić nam powtarzał, że mamy walczyć do końca. Uwierzyliśmy w ten powrót z dalekiej podróży, który nie byłby możliwy bez indywidualnych popisów w kilku akcjach. Kluczem w meczach przeciwko tak mocnym zespołom jak Kazań czy wcześniej Lube jest pokazanie, że nie pęka się bez względu na okoliczności i wynik na tablicy.
– Czyli najlepsi powinni się bać Zaksy, bo wiedzą, że nawet jeśli siatkarze z Kędzierzyna zaczną słabo, to i tak znajdą drogę, by odwrócić przebieg meczu?
– Nie wiem czy rywale muszą się bać, wszystko i tak zależy od naszego podejścia. W potyczkach z potentatami z Włoch czy Rosji nie da się zdominować gry, tylko trzeba pocierpieć, by coś osiągnąć. To nie jest rywalizacja z klubem niższej półki jak z niektórymi ligowcami w Polsce.
Czy Zaksa Kędzierzyn zarobi na Lidze Mistrzów? Prezes Sebastian Świderski wyjaśnia
– Twardość mentalna jest waszym znakiem rozpoznawczym w tym sezonie? Czymś co odróżnia obecną Zaksę od ubiegłorocznej?
– Na pewno w pewnym stopniu tak jest. Wysyłamy jasny komunikat: jeśli ktoś chce pokonać Zaksę, musi się wznieść na wyżyny. Nam zależy na utrzymaniu swojego poziomu i wywarciu ciśnienia na przeciwnika. Takie podejście się opłaca. Nie wiemy czy wygramy każdy mecz, ale nie przestaniemy w to wierzyć i naciskać siatkarzy po drugiej stronie boiska. Zenit przyjeżdża do naszej hali wygrać 3:0, takie będzie jego nastawienie, jestem o tym przekonany. Ale my nie tylko chcemy walczyć, lecz także wiemy, że umiemy grać naprawdę dobrze.
51 PUNKTÓW! Bartosz Kurek szaleje w Japonii [WIDEO]
– Popularna siatkarska opinia głosi, że rosyjskie zespoły pod naciskiem pękają psychicznie. Zgodzi się pan?
– Jestem sobie w stanie wyobrazić jak zmieniało się podejście mentalne Zenitu w trakcie pierwszego spotkania. Kiedy jesteś tak blisko zwycięstwa, że masz pięć piłek meczowych i rezultat 3:0 na wyciągnięcie ręki, a przegrywasz 2:3, można się podłamać. Nikomu nie wolno jednak zapomnieć, że to jest drużyna wielkich mistrzów, medalistów najważniejszych imprez, z igrzyskami i mistrzostwami świata włącznie. Ci gracze i ich trener w swojej karierze wygrali wszystko, co było do wygrania. Na pewno nie ma mowy, by pojawili się w naszej hali ze zwieszonymi głowami. Oni wiedzą, że mogą nas pokonać.
– Podejdziecie do rewanżowego meczu z takim spokojem, jaki prezentuje wasz trener Nikola Grbić?
– Musimy robić to, co działało przez cały sezon. Na pewno nie wolno nam robić tego, co miało miejsce w pierwszym secie ligowego ćwierćfinału ze Ślepskiem... Znamy swoje atuty, wiemy w jakim miejscu jesteśmy i co już osiągnęliśmy. Potrzeba koncentracji, ale i agresji, by z miejsca pokazać gościom: jesteśmy tu, nie pójdzie wam łatwo.
– Ciężko się przestawiać z Ligi Mistrzów na PlusLigę i z powrotem?
– Dwadzieścia razy przed meczem z Suwałkami Nikola wbijał nam do głowy: nie myślcie o Kazaniu. No i zaczęliśmy od 14 błędów w pierwszym secie... Podświadomie byliśmy gdzie indziej. Dopiero potem wszystko wróciło do normy i zdominowaliśmy grę. Zabrakło koncentracji. Nie powiedziałbym, że po głowie chodził nam Zenit. To oczywiście trudne, by umieć się wyłączyć z myśli o czekającym nas tak wielkim wyzwaniu. Na tym jednak polega życie topowych klubów Europy, że jednego dnia mają starcie o wielką stawkę w pucharach, a drugiego wracają do ligowej rzeczywistości.
– Jest pan zaskoczony, że idzie wam tak dobrze w Europie?
– Sporą pewność siebie dało nam wyeliminowanie obrońców tytułu w Lidze Mistrzów. Wiedzieliśmy, że mamy spory potencjał i potrafimy się postawić silnym zagranicznym zespołom, ale kiedy odprawia się takiego giganta jak Lube Civitanova, można zacząć myśleć o tym, że i inni potentaci są do ogrania. Fajnie, że dotarliśmy tu gdzie teraz jesteśmy, ale nie zamierzamy na tym poprzestać.