W finale gra się tak jak w całym play-off do dwóch zwycięstw, przy czym wyżej rozstawiona drużyna – w tym przypadku Zaksa, która wygrała sezon zasadniczy – ma przewagę własnego parkietu. Pierwszy i ewentualny trzeci mecz rozegra zatem u siebie. Statystyka przemawia za kędzierzynianami. W dotychczasowych meczach obecnego sezonu ligowego dwa razy po 3:1 wgrywała Zaksa, okazała się też lepsza od jastrzębian w walce o Superpuchar tuż przed początkiem rozgrywek oraz o Puchar Polski, już w tym roku. Na papierze kędzierzyńska ekipa nie ma konkurencji. – Gorąco ufamy, że to my będziemy mistrzami. Każde zwycięstwo w tym sezonie wzmacniało naszą pewność siebie i wiarę w umiejętności. W najtrudniejszych momentach pozostajemy drużyną, trzymamy się razem i dlatego jesteśmy w stanie osiągnąć więcej. Długi sezon za nami, jest zmęczenie fizyczne i psychiczne, ale ekscytacja tym, że możemy zdobyć złoto mistrzostw Polski i wygrać Ligę Mistrzów, powoduje, że to wszystko znika. Liczy się tylko to, co przed nami, jest pełna mobilizacja – mówił przed meczem Aleksander Śliwka, przyjmujący zespołu z Kędzierzyna.
Finał PlusLigi: Zaksa Kędzierzyn - Jastrzębski Węgiel. Oto zabójcza broń jastrzębian
Od początku Zaksa narzuciła swoje warunki i ani się obejrzeliśmy, a faworyt wygrywał już 12:6. Widać było, że gra ze swobodą i w swoim zabójczym rytmie. Jastrzębie nie miało czym odpowiedzieć, nie funkcjonowała ani zagrywka, ani ofensywa, w której brakowało wykończenia. Zaksa zdominowała grę, dawała sobie radę nawet z trudnych piłek, a przeciwnik krwawił nawet przy łatwych. Atak gości nie istniał (ledwie 26 proc.!), pierwszy bombardier Al-Hachdadi zniknął gdzieś jak kamfora. Gra Jastrzębskiego posypała się dokumentnie (20:12 i 23:13 dla Zaksy).
Bartosz Kurek zabrał żonę do RAJU, a ona błysnęła NIESAMOWITYMI NOGAMI! [ZDJĘCIA]
W pierwszym secie była różnica klasy, w drugim dopiero zmiana atakującego przyniosła nowy impuls jastrzębianom. Rezerwowy atakujący do zadań specjalnych Jakub Bucki wszedł za słabego Marokańczyka i od razu pokazał siłę w swojej specjalności – serwisie. Bez kompleksów rozstawiał po kątach przeciwników i ułatwił życie swojemu zespołowi. To dlatego wynik oscylował wokół remisu (12:12), a poza tym Zaksa myliła się częściej na zagrywce. Jastrzębski objął nawet prowadzenie 16:15 po ataku niezawodnego Buckiego, a niebawem podwyższył na 19:16, ponownie za sprawą skutecznego zmiennika. Końcówka była wyrównana, ale goście poczuli wiatr w żagle i doprowadzili do remisu 1:1 w setach.
Siatkarka zastrzelona przez męża. Ich 8-miesięczne dziecko było wtedy w domu
Zaksie wcale nie szło potem lepiej. Przy stanie 8:10 w trzeciej partii i błędzie Aleksandra Śliwki, trener kędzierzynian Nikola Grbić dokonał rzadkiego ruchu, czyli zdjął z boiska żelaznego członka szóstki. Za Śliwkę wszedł daleki rezerwowy Dominik Depowski. Jastrzębie grało coraz swobodniej, miało pomysł na grę, nakręcało się, stało się wyrównanym rywalem i błędy częściej popełniali teraz gospodarze (12:9 dla jastrzębian). Śliwka odetchnął, ale kiedy wrócił, popełnił dwa błędy w ataku, za moment Łukasz Kaczmarek przyłożył w aut i Jastrzębski Węgiel wygrywał nieoczekiwanie już 21:16. Nastąpiła seria zadziwiająco złych akcji Zaksy, niewidywanych u niej przez cały sezon. Przy bardzo słabym ataku kędzierzynianie zaczęli się rozsypywać (17:24).
Rozpędzone Jastrzębie w pierwszej fazie czwartego seta objęło 3-punktowe prowadzenie. Nie było sygnałów, że coś się może rozregulować w dobrze działającej maszynce śląskiej drużyny. Kiedy zablokowała Śliwkę, wygrywała 8:4, a miny kędzierzynian nie były za wesołe. Trener Grbić znowu musiał ich wzywać na przerwę i motywować do lepszej gry, ale za chwilę było 9:4 i z boiska zszedł bardzo słaby tego wieczoru Śliwka. To nie wróżyło dobrze faworytowi niemającemu przecież długiej ławki rezerwowych. Od tego momentu bardzo dobrze przyjmujący zagrywkę goście zaczęli kontrolować mecz (12:6).
Verva Warszawa bliżej brązu i siatkarskiej Ligi Mistrzów. Obroniła pięć meczboli ze Skrą
Zaksie potrzebny był zryw. Po asie Tomasza Fornala przegrywała jednak 11:16, a po takim samym zagraniu Łukasza Wiśniewskiego – 12:18. Ale cztery kolejne punkty Zaksy obudziły jej nadzieje. Jeden punkt straty Zaksy, ale za chwilę znowu trzy w przodzie dla Jastrzębia (21:18). Emocje zaczęły odgrywać wielką rolę. Bucki atakuje na 22:19, Jurij Gladyr posyła asa na 23:19, Fornal atakuje na 24:20 i pierwszy meczbol, niewykorzystany. Za moment kończy Fornal! Jastrzębski wygrywa, sensacja stała się faktem. Właśnie Fornal (17 pkt) został MVP meczu.