Rewanż za tegoroczny finał PlusLigi, w którym Resovia sensacyjnie zakończyła 7-letnie panowanie bełchatowian, odbędzie się w nowej, siedmiotysięcznej hali w Częstochowie. Obie drużyny są na końcowym etapie przygotowań do startującego za tydzień sezonu.
Wlazły jest już pogodzony z myślą, że w każdym spotkaniu może się spodziewać zmasowanego ostrzału ze strony bombardierów rywala, a w Resovii nie brak specjalistów od atomowej zagrywki.
Strzelają jak z kałacha
Odszedł co prawda Niemiec Georg Grozer, który w jednym ze spotkań poprzedniego sezonu posłał piłkę na drugą stronę z prędkością 128 km/godz., ale trener Andrzej Kowal i tak ma z kogo wybierać.
Białorusin Olieg Achrem (o ile dojdzie do siebie po kontuzji), reprezentant Polski Zbigniew Bartman, Amerykanin Paul Lotman, niemiecki atakujący Jochen Schoeps, a nawet potrafiący nieźle "kopać" zagrywką rozgrywający Lukas Tichacek na pewno nie ułatwią życia Wlazłemu.
- W ataku jest mi na pewno prościej, to moja naturalna pozycja, mam automatyczne przyzwyczajenia - nie ukrywa Wlazły w wypowiedzi dla klubowej tv Skry. - Na przyjęciu jest dużo więcej pracy. Zobaczymy, jak to wyjdzie w sezonie. Mam nadzieję, że na Superpuchar będziemy gotowi z formą - zapowiada nowy przyjmujący bełchatowian.
Mariusz da sobie radę
- Zobaczyłem niedawno Mariusza w akcji na przyjęciu zagrywki i byłem trochę zaskoczony tą zmianą - mówi "SE" Daniel Castellani (51 l.), argentyński trener, który prowadził Wlazłego przez 3 lata w Skrze i rok w reprezentacji.
- Widziałem, jak sobie radził podczas turnieju w Warszawie. Wychodziło to nawet nieźle, ale przejście na inną pozycję to zawsze wielka zmiana. Mariusz jest jednak świetny technicznie, więc powinien dać sobie radę bez problemu - dodaje Argentyńczyk.
Nie przegap
Superpuchar Polski siatkarzy, Skra - Resovia. Sobota, 14.30; Polsat Sport