Mamy półfinał ale Heynen narzeka

i

Autor: Marcin Gadomski/Super Express Mamy półfinał ale Heynen narzeka

Vital Heynen dla „SE” o utracie pracy w Perugii: Wiedziałem, że mnie zwolnią [WYWIAD]

2021-04-16 16:42

– Nie jestem zaskoczony – mówi „Super Expressowi” Vital Heynen, selekcjoner kadry siatkarzy, który w czwartek stracił pracę we włoskiej Perugii, zaledwie dzień po pierwszym, przegranym meczu finału Serie A. Mówiło się od dawna o braku chemii pomiędzy Belgiem a zawodnikami ekipy z Umbrii, konflikcie z nieco szalonym prezesem klubu Gino Sircim, trudnym charakterze trenera i braku zrozumienia graczy dla metod pracy Heynena. Czy takie były powody? Spytaliśmy szkoleniowca.

"Super Express": – Przegraliście kilka dni temu pierwszy mecz finału z Lube, ale to oczywiście nie był powód pańskiego zwolnienia?

Vital Heynen: – Nie stało się nic, czego bym się nie spodziewał. Jakiś miesiąc temu miałem spotkanie z prezesem Sircim na temat ewentualności mojej dalszej pracy. Nie bardzo mi się podobała atmosfera tej konwersacji. Padła z drugiej strony luźna uwaga, że być może, ale jedynie pod pewnymi warunkami, mógłbym zostać. To nie była żadna oferta kontraktu. Nazajutrz poinformowałem szefa klubu, że nie będę zainteresowany pracą w kolejnym sezonie, zresztą i tak raczej nie miałem tego w planie. Od tego momentu nasze drogi zaczęły się mocno rozchodzić. W takiej sytuacji, jeśli ktoś zna prezesa Sirciego, to musi wiedzieć, że wchodzi na pole minowe i może się spodziewać jednego. To tylko kwestia czasu. Prezes już wówczas zaczął szukać nowego trenera. Już w tamtym czasie wyjaśniłem na spotkaniu z siatkarzami moje stanowisko. To była mowa pożegnalna z mojej strony, trzy tygodnie temu.

Siatkarka zastrzelona przez męża. Ich 8-miesięczne dziecko było wtedy w domu

– Gdybyście wygrali pierwszy mecz z Lube, zostałby pan?

– Raczej tak, prezes czekał na pierwszą porażkę, by podjąć decyzję. Byłem absolutnie pewny, że jeśli nie będziemy wygrywać, nie doczekam końca sezonu. Wygrana albo śmierć, to było dla mnie oczywiste. Chociaż podtrzymuję stanowisko, że w tym sezonie byliśmy najlepiej grającym zespołem w lidze włoskiej. Jednak tutaj najwyraźniej to nie wystarcza, by pozostać na stanowisku trenera.

Vital Heynen o pracy z polskimi siatkarzami w 2020 i 2021 roku

– Od chwili, kiedy poinformował pan szefa klubu, że nie będzie chciał pracować w przyszłym sezonie, wasze stosunki mocno się ochłodziły?

– Nasze drogi się rozeszły i od tego momentu rozmowy między nami nie miały już partnerskiego charakteru, zaczęły się spory. Sirci kwestionował praktycznie wszystkie moje decyzje. To człowiek, który decyduje o wszystkim i jeśli jego trener zmierza w inną stronę, wiadomo jak to się zakończy. To przy okazji taka moja mała podpowiedź dla przyszłych trenerów Perugii (śmiech). To było jednak ryzyko, które świadomie podjąłem.

– Zapytam wprost: zwolnił pana prezes Sirci czy zawodnicy?

– To była decyzja prezesa, on nie chodzi się radzić graczy. Zresztą zachęcałem go, żeby zasięgnął opinii u nich. Ludzie wokoło opowiadają, że miałem złe stosunki z siatkarzami. Ja tego tak nie oceniam. One były dobre. Oczywiście, zawodnicy, którzy grają mało, nie mogli być zachwyceni, ale tak się dzieje często. Jeszcze w czwartek miałem kilka indywidualnych spotkań z siatkarzami, szykowaliśmy się na drugi mecz finału. Naprawdę moje odczucia ze współpracy były pozytywne. Ja nie widzę problemu. Rzecz jasna, na przykład Alex Atanasijević nie grał i nie mógł być szczęśliwy z tego powodu. Na pewno byli gracze, którzy mogli za mną nie przepadać, ale czy to nie jest obrazek widywany w wielu drużynach?

Sensacja w finale PlusLigi! Jastrzębski Węgiel ogrywa Zaksę w Kędzierzynie!

– Na przykład Dragan Travica, pierwszy rozgrywający, z którym w trakcie jednego z meczów wdał się pan w pyskówkę?

– Ludzie to zobaczyli w telewizji i zaczęli wyciągać rozmaite wnioski, ale jeśli miałbym wskazać gracza, z którym naprawdę lubiłem współpracować, byłby to właśnie Dragan. To jest facet, który mówi to, co myśli i to mi się niezwykle podoba. Powiedziałem mu nawet niedawno w żartach, że jeśli pójdę do Polski prowadzić jakiś zespół, to zabiorę go ze sobą. Tak, przyznaję, kłóciliśmy się, ale on w pewien sposób zdobył mój szacunek.

Tomasz Fornal, bohater otwarcia finału PlusLigi: Nie chcę już słyszeć o koronawirusie

– Z perspektywy czasu nie uważa pan, że przyjęcie oferty Perugii było błędem?

– Absolutnie nie. Nabrałem mnóstwo doświadczenia, pobyt tutaj był naprawdę pożyteczny, a poza tym mogłem o wiele lepiej poznać Wilfredo Leona na dłuższym dystansie współpracy. To nie tak, że zostaliśmy kumplami, którzy chodzą razem do baru. Chodziło o to, że po dwóch latach nasz kontakt stał się jeszcze lepszy, ja lepiej zrozumiałem jego, on lepiej zrozumiał mnie. Obaj nauczyliśmy się sporo od siebie. Chciałem lepiej się zorientować jak sobie radzi z presją w trudnych momentach. Wiedziałem już jak się zachowują w takich sytuacjach siatkarze z ekipy mistrzów świata, ale dla Leona to będzie nowe doświadczenie, a przecież wchodzimy zaraz w przygotowania olimpijskie. Najlepszy siatkarz na świecie powinien przyjeżdżać na zgrupowanie reprezentacji w poczuciu pełnego komfortu. Uważam, że tak właśnie będzie w przypadku Leona. Wracając więc do pytania, nie ma mowy o tym, że czegoś żałuję. Było wiele pozytywów. Za jakiś czas, jak tu przyjadę, chętnie pójdę z prezesem Gino Sircim na obiad. No, chyba, że on nie będzie chciał. 

– W przyszłym roku poprowadzi pan jakiś klub?

– Po sezonie reprezentacyjnym nie będę miał na nic ochoty. Dlatego nie chciałem rozmawiać o żadnej ofercie pracy w klubie, bo to by w obecnym momencie wpłynęło niedobrze na przygotowania olimpijskie. Nie chcę mieć głowy zajętej myślami o jakichkolwiek zadaniach czekających mnie poza kadrą. Mój umysł ma być wolny od innych problemów niż kadrowe, przynajmniej do 7 sierpnia, dnia finału siatkarskiego turnieju igrzysk. Od dzisiaj nie ma w mojej świadomości innej drużyny niż reprezentacja Polski.

Najnowsze