„Super Express”: – Czy po sześciu z piętnastu spotkań ma pan mniej wątpliwości na temat wyboru dwunastki na Tokio?
Vital Heynen: – Nawet o tym nie myślę. Obiecałem siatkarzom jedno i staram się wywiązać z tej obietnicy: zrobię wszystko, byście wszyscy zostali doprowadzeni do najwyższej możliwej formy. Jeśli się spojrzy jak gramy teraz, to myślę, że idziemy w dobrą stronę. Zagrał każdy z zawodników, oczywiście poza kontuzjowanym Marcinem Januszem. I taki jest plan na następne trzy spotkania. Nie wiem jeszcze co się wydarzy po dziewięciu meczach. Może zachowam ten system, a może dam więcej szans niektórym graczom. Zajmuję się analizowaniem ich postępów w każdym kolejnym występie. Wnioski wyciągnę w ostatnich dniach imprezy. W tej chwili widać szanse, że znajdziemy się w strefie medalowej Ligi Narodów, zatem nie wykluczam, że ostateczne decyzje w sprawach olimpijskich podejmę jeszcze kilka dni później.
– Ale czy i tak nie musi pan ciągle patrzeć na siatkarzy przez olimpijską perspektywę?
– Oczywiście, proces selekcji jest stały, ale także może podlegać zmianom. Gracze bywają w lepszej czy gorszej formie z dnia na dzień, to są płynne sprawy. Przypominam, że we Włoszech spędzimy jeszcze trzy tygodnie. Wiele się może w tym czasie wydarzyć. Do każdego zawodnika podchodzę indywidualnie, mając na względzie jego potrzeby i to, co zrobić, by ułatwić mu osiągnięcie właściwej formy.
Michał Kubiak po pokonaniu Rosji komentuje grę kadry siatkarzy. „To będzie egzamin dla nas wszystkich” [WIDEO]
– Skład olimpijski oficjalnie poznamy po Lidze Narodów. O ile wcześniej poznają go pańscy gracze?
– Przekazałem siatkarzom: w momencie, gdy będę znał skład, powiem im o tym w indywidualnych rozmowach. Wcześniej usiądziemy z trenerami i wspólnie będziemy rozważać ostateczne decyzje. Ja sobie zawsze wcześniej ustalam pewne punkty, których przy takim wyborze się trzymam, decydujące czynniki. Teraz nie bardzo się nawet tym zajmuję. Wiem, że w Polsce jest inaczej i trwa analizowanie, czy taka lub inna moja decyzja prowadzi do takiego czy innego rozstrzygnięcia olimpijskiego.
– Chyba myślimy o tej samej decyzji...
– Chodzi o zmianę Semeniuka za Bednorza.
– Oczywiście. No i co z niej wynika, panie trenerze?
– Co do Bednorza, nie byłem zachwycony formą, w jakiej przyjechał na zgrupowanie. On zresztą też nie był. Miał za sobą bardzo trudny sezon w Rosji. Zaczęliśmy więc z nim pracować bardzo ciężko. A często jest tak, że im ciężej harujesz, tym trudniej o szybki i widoczny efekt. Byłem zadowolony jak „Benji” zaczął mecz z Amerykanami, ale potem zaczął popełniać coraz więcej błędów. Wygraliśmy 3:0, więc to nie ma może wielkiego znaczenia i Bednorz dostanie przecież jeszcze szansę w kolejnej fazie turnieju. Nie wykluczam, że w którymś meczu zmienię kogo innego na tej samej zasadzie.
– Odbiór w Polsce był jednak dość jednoznaczny: Bednorz wypadł ze składu na Tokio.
– Wiem o tym i nawet się bardzo nie dziwię takim ocenom, ale przypomnę, że ten sam zawodnik w 2019 roku nie grał może wybitnie w pierwszej fazie Ligi Narodów, a potem w finałach błyszczał i prowadził nas do brązowego medalu. Czasami jeden weekend może wiele zmienić. Dlatego cieszyłbym się, gdybyśmy awansowali do finału w Rimini, bo Bednorz będzie miał kilka dni więcej, by ustabilizować formę. Widzę u niego codzienne postępy i ciekaw jestem do czego to doprowadzi za trzy tygodnie. Pamiętajmy, że kiedy grał w Modenie półtora roku temu, jego dyspozycja była niesamowita. To jest dla niego punkt odniesienia, do tego dąży.
Zapadła ostateczna decyzja w sprawie mistrzostw świata siatkarzy 2022. Turniej w Rosji mógł być odwołany
– Kiedy jednak patrzymy na taką sytuację jak w meczu z USA, czy jest uprawnione stwierdzenie, że jeśli Bednorz nie stracił w tym momencie nadziei na igrzyska, to znalazł się dalej od wyjazdu do Japonii?
– Kiedy oceniam graczy, wszystko ma znaczenie. Gdy siatkarzowi spotkanie nie wychodzi, to na pewno nie zadziała na jego korzyść, to logiczne. A jeśli zagra mecz życia, poprawia notowania. Każdy występ i wszystko, co robią zawodnicy ma wpływ na decyzje szkoleniowca.
– Co się wydarzy po dziewięciu meczach Ligi Narodów? Zmieni pan system ustawiania zespołu?
– Na pewno gracze dostaną dzień wolnego, a co ja zrobię, jeszcze się zastanowię. Miałem wszystko rozpisane na dziewięć spotkań. Na razie cieszę się, że u tych co grali nie mamy kontuzji, nie widać oznak zmęczenia. Na pewno nie zamierzam podejmować decyzji olimpijskich po dziewięciu meczach, chcę to zrobić po piętnastu lub siedemnastu, jeśli dojdziemy do fazy finałowej. Choć z jednym zawodnikiem mam umowę specjalną: jeśli będę pewien wcześniej, że jedzie do Tokio, dowie się o tym wcześniej. Z innymi jest tak, że gramy do końca, a potem decydujemy.
– Na pewno nie chodzi o Michała Kubiaka, bo on ma pewne miejsce...
– Zawsze powtarzałem, że kapitan jedzie na igrzyska. Jest sercem i liderem tego teamu i go potrzebuję.
– No i trudno będzie nie zabrać Wilfredo Leona po tym co pokazuje w ostatnich dniach.
– Są w drużynie siatkarze, którzy, że tak powiem, nie grają najgorzej. Mam tylko nadzieję, że Wilfredo nie złapał najwyższej formy zbyt wcześnie. Plan jest taki, żeby grać najlepiej nie teraz, ale za dwa miesiące. Moim „problemem” jest więc teraz to, że wyniki w Lidze Narodów są lepsze niż sądziłem. Nie myślałem, że po sześciu spotkaniach będziemy na czele tabeli. Jesteśmy jedynym zespołem tak kompletnie mieszającym składem, trochę podobnie może robią Francuzi.
Wilfredo Leon po starciu Polska – Rosja w Lidze Narodów: Mogę grać jeszcze lepiej [SKRÓT MECZU]
– Jeśli Wilfredo nie powinien być i nie jest teraz w topowej formie, to gdzie jest ten jego szczyt?
– Zobaczymy, mam nadzieję, że potrafi grać jeszcze lepiej, do tego dążymy.
– Wilfredo bardzo chwali współpracę z panem, mówi, że to mu pomaga w byciu coraz lepszym siatkarzem.
– Tak powiedział? No to za to ma już bilet do Tokio (śmiech). Już wspominałem wcześniej, że moja dwuletnia praca z nim w Perugii pozwoliła nam wejść na inny poziom relacji, dużo lepiej się rozumiemy, nie tylko jeśli chodzi o sport, ale i o normalne kontakty ludzkie. Mamy dla siebie wielki wzajemny szacunek, także poza tym, co nas łączy w siatkówce. W ostatnich dwóch latach Leon stał się bardziej kompletnym graczem. Lepiej dogrywa piłkę, lepiej broni i blokuje, a także pracuje coraz mocniej nad zróżnicowaniem akcji w ataku. To wszystko jego zasługa, ja tylko mogę pewne rzeczy sugerować. Jest najlepszym siatkarzem świata, a do tego coraz wszechstronniejszym.
– Codziennie w klubie i kadrze ma pan z nim do czynienia. Czy 20 asów w dwóch meczach to coś co mimo wszystko zadziwia nawet pana?
– Nie. Bo na treningach widywałem jak serwował mocniej. Wciąż ma jeszcze pewien margines. Wciąż mnie to jednak nurtuje: czy nie za wcześnie wystrzelił z tą formą?
– No i co pan zamierza z tym zrobić?
– Chyba mu dołożymy treningu, żeby trochę osłabł (śmiech). Prawda jest taka, że jeśli po tym, co robimy teraz, gra tak jak widać, to można pomyśleć nad czymś ekstra na zajęciach.
Liga Narodów, Polska – USA 3:0. Kuba Kochanowski: Nasza pewność siebie jeszcze wzrosła [SKRÓT MECZU]
– W meczu z Rosją pana zespół wyglądał na wiele świeższy, rywale pod koniec z trudem łapali powietrze.
– To się działo po długich wymianach, które my w większości wygrywaliśmy. Wtedy jesteś niesiony dobrą i skuteczną grą. To jest bardziej sprawa mentalna niż fizyczna. Kiedy przegraliśmy ze Słowenią, słyszałem, że jesteśmy zajechani i brakuje nam świeżości... Myślę, że nie dokonujemy na razie złych wyborów, jeśli chodzi o system gry w tych zawodach. Obciążenia są dawkowane z głową. Nie chcę tu teraz dokonywać wielkich podsumowań i porównań z innymi zespołami. My pracujemy na własny rachunek. Mamy być mocni w końcu lipca.