„Super Express”: – To będzie trudny mecz dla obu stron, ale z różnych powodów. Polska gra o ćwierćfinał, wy nie macie na to szans, ale możecie realizować swoje cele. Jak pan patrzy na tę konfrontację?
Vital Heynen: – Dla nas już całkiem dobrym wynikiem będzie znalezienie się na dwunastym miejscu mistrzostw świata. Poza tym zawsze dobrze zakończyć turniej wygranym spotkaniem. Naszym celem był awans do II rundy i to się udało. Nie czujemy więc już teraz wielkiej presji, co wcale nie znaczy, że zamierzam oddać wam ten mecz (śmiech)... To oczywiste, że mamy własne plany sportowe, ale to także całkiem jasne, że Polska ma poprzeczkę postawioną w innym miejscu i celuje znacznie wyżej od reprezentacji Niemiec w tej imprezie.
– Polska jest faworytem?
– W tym momencie, jeśli wasza drużyna zagra na swoim poziomie, jest lepszym teamem od nas. Być może mecz Polski z Kanadą nie był najlepszym w tych zawodach, ale jeśli spojrzeć na styl, jaki prezentowała w kilku poprzednich, to uważam, że zasłużyła, by grać w ćwierćfinale.
– Reprezentację Polski zna pan najlepiej ze wszystkich rywali, bo spotykaliście się wiele razy w tym roku?
– Nie do końca tak jest, bo wasz skład się zmieniał w ciągu kilku miesięcy od naszego pierwszego spotkania. Jeśli chodzi o to, co zobaczyłem w drużynie polskiej podczas mistrzostw świata, to na pewno znakomite były mecze z Turcją i USA. Szczególnie zaimponowały mi Polki przeciwko Amerykankom. Zwłaszcza jeśli to porównać do sparingów z nami kilka tygodni wcześniej w sierpniu. Widać, że Polska wykonała duży krok naprzód.
– W czym widzi pan największy postęp dokonany w polskiej kadrze?
– W oczach zawodniczek. One po prostu wierzą w to, co robią. Każda z nich jest nakręcona i pełna ognia. A gdy patrzymy na poszczególne siatkarki, to oczywiście dołączenie Magdy Stysiak zmieniło wszystko. Jest jedną z najlepszych atakujących mistrzostw świata. Zawsze dobrze mieć w zespole kogoś, na kim można oprzeć grę i polegać. To, co robi po powrocie po wyleczeniu kontuzją kolana, jest absolutnie fantastyczne. Większość sportowców potrzebowałoby znacznie więcej czasu na dojście do formy. A ona wróciła niezwykle szybko.
– Po raz pierwszy zmierzy się pan z sytuacją, że pełna polskich kibiców hala będzie przeciwko panu...
– Mam jednak nadzieję, że coś miłego od fanów usłyszę, ja na pewno ich pozdrowię, tego możecie być pewni. Moje uczucia w kierunku polskiej publiczności pozostają niezmienne. Powinna jednak zrozumieć, że kiedy mecz się zacznie, muszę dbać o swoją drużynę i starać się doprowadzić ją do wygranej.
– Jak pan ocenia przebieg tego turnieju, wszystko przebiega zgodnie z przewidywaniami?
– Jeśli chodzi o moją drużynę, to po cichu liczyliśmy na trochę więcej. Patrzymy jednak na to realistycznie i musimy się pogodzić z miejscem, w którym jesteśmy. Kiedy spoglądam na inne ekipy, to niektóre na pewno zrobiły progres i w tym gronie wymieniam na pewno Polskę czy Kanadę. Dominikana też robiła na mnie wrażenie, to interesująco grający zespół, zresztą Polska coś o tym wie. Nie wiem jak będzie wyglądała sytuacja USA, ma pewne problemy, ale każdy dobrze wie, że nie jest ważne jak grasz na początku turnieju, tylko jak się zaprezentujesz w końcówce. Odżywa Turcja po takim sobie starcie. Czyli topowe zespoły miały trochę kłopotów na początku, ale wielkich niespodzianek nie widzę. I nie będzie nią ani awans Polski do ćwierćfinału, ani ewentualne znalezienie się tam Dominikany.
– Po kilku dobrych meczach polskie siatkarki można uważać za gotowe, by walczyły nawet o medal mundialu? Czy na to jeszcze za wcześnie?
– Kiedy awansujesz do ćwierćfinału, to już się stajesz kandydatem do podium. To jest faza, gdzie przegrywający odpada, jeden mecz decyduje, może pójść rozmaicie. Przed turniejem do miejsc medalowych typowałem USA, Włochy i Serbię. I to wciąż uważam za prawdopodobne, chociaż w takich prognozach można się zawsze pomylić. I jednocześnie nie widzę żadnego powodu, by Polska, grając na takim poziomie jak przeciwko Turcji i USA, nie miała szans na zdobycie medalu. To prawda, że możecie trafić na Serbię w ćwierćfinale i to prawda, że ten zespół wygląda na najbardziej stabilny. Tylko że, jak wielokrotnie wspominałem, pierwsza część mistrzostw nie ma znaczenia. Liczy się to, co zrobisz w ostatnim tygodniu. Możesz być uważany za największego faworyta, ale oni też czasem przegrywają.