Mistrzowie Polski muszą w rewanżu wygrać, a w razie porażki 2:3 dojdzie do decydującego tzw. złotego seta. Każda inna przegrana Skry eliminuje ją z ćwierćfinału.
Wczoraj w Łodzi 10 tysięcy widzów oglądało niesamowicie zacięte zawody. - Mogliśmy wygrać nawet 3:0, w najgorszym razie powinno być 3:1 - analizował spotkanie środkowy bełchatowian Daniel Pliński.
Doszło ostatecznie do tie-breaku, w którym prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Skra była minimalnie lepsza, mimo że gdy kończył się mecz, na boisku nie było już Mariusza Wlazłego (26 l.).
Lider bełchatowian pracował tego wieczoru za dwóch. Zdobył 32 pkt i atakował aż 53-krotnie. Pod koniec tie-breaku kompletnie opadł z sił i dostał skurczów.
- Jestem wyczerpany, całkiem się wypompowałem - przyznał Mariusz Wlazły. - Nie miałem siły dalej walczyć.
Rewanż zadecyduje o awansie do najlepszej czwórki Ligi Mistrzów. Skra ma szansę na drugi z rzędu udział w prestiżowym Final Four.
- W Moskwie boisko ma takie same wymiary, po drugiej stronie siatki są też ludzie, nie widzę żadnego problemu, trzeba sobie ten awans wywalczyć i nie pamiętać o porażce 0:3 z fazy grupowej. Zespoły są wyrównane, wszystko w naszych rękach - komentuje Daniel Pliński.
Ćwierćfinał Ligi Mistrzów, 1. mecz
Skra Bełchatów - Iskra Odincowo 3:2 (25:27, 25:15, 25:23, 23:25, 17:15)