To była przegrana, która nie załamuje – Polki i tak przekroczyły plan w mundialu – ale daje nadzieje na wielką przyszłość nowo budowanej drużyny. Wołosz po ochłonięciu kilkanaście minut po spotkaniu z Serbkami przyznała: – Zostawiłyśmy kawał serducha na boisku, nie położyłyśmy się przed nimi i mimo kłopotów, to tak jak przez całe mistrzostwa już pokazywaliśmy, każdy przeciwnik musiał drżeć przed nami i być skoncentrowanym przeciwko nam do końca. Bo nie wiadomo jak wychodziłyśmy z opresji i tak samo było w meczu z Serbią, który wyciągnęłyśmy do tie-breaka. W piątym secie był tylko pech – przyznała rozgrywająca reprezentacji Polski.
Górecka o grze przeciwko Serbkom: Chciałyśmy ścisnąć je za gardło
Jest dużo więcej plusów niż minusów
Gra Polek napawa optymizmem. Nikt przed MŚ nie przewidywał, ż w ogóle dotrą do tej fazy, w najlepszym razie miały odpaść w II rundzie, a to, że będą krok od wyrzucenia obrończyń tytułu z imprezy, można było traktować jedynie w kategorii science-fiction.
– Pokazałyśmy fajną siatkówkę, kibice do nas wrócili, udowodniłyśmy sobie, że potrafimy grać z klasowymi rywalami. Jest dużo więcej plusów niż minusów tego turnieju. Mam nadzieję, że to początek czegoś fajnego – uważa Wołosz. – Jesteśmy coraz bliżej wygrania z takim klasowym rywalem jak Serbia. Szkoda, bo wyszłyśmy na ten mecz się bić. Nie wiem skąd, ale czułyśmy pewność siebie. Może to nie było cwaniactwo, ale powiedziałyśmy sobie: dobra, udało się z Amerykankami, dlaczego nie może się udać z Serbią? Wiedziałyśmy, że możemy szukać swoich szans i że to jest realne. Szkoda, że się nie udało, ale już chyba starczy tych niespodzianek na jeden turniej... – uśmiecha się.
Obrazek łamiący serce: Maria Stenzel zapłakana o porażce z Serbią. „To boli”
Mecz życia Magdy Stysiak
Mecz życia przeciwko Serbii zagrała Magdalena Stysiak. W pewnym momencie wszystkie piłki wędrowały do niej, zaliczyła aż 40 „oczek” niczym kiedyś Małgorzata Glinka w pamiętnym półfinale mistrzostw Europy.
– Magda zagrała taki mecz, że powinniśmy ją nosić na rękach i masować nogi, bo się naskakała, biedna – mówi Wołosz. – Widać było, że gra super, pod koniec czwartego seta powiedziałam do niej: Magda, wystawiam ci wszystko, jak idzie, to idzie. Czasem są takie mecze, że trzeba wyginać się i wystawiać do tyłu. Kończyła wszystko – przyznała Wołosz, która w przeszłości była jedną z „buntowniczek” wobec poprzednika trenera Stefano Lavariniego, Jacka Nawrockiego i nie chciała u niego grać, a teraz jest zachwycona atmosferą w zespole.
Jesteśmy siódme na świecie, łał!
– Nie wiem od ilu lat mówi się o budowie tej drużyny, ale teraz mam nadzieję, że powstały fundamenty i tworzymy od pięciu miesięcy nową historię – podkreśla nasza rozgrywająca. – I mam nadzieję, że będzie trwała, z sukcesami. Nie wiem czy potrwa to długo, czy nie. Na dzień dobry jest malutki sukcesik, a może nawet nie taki malutki, jesteśmy siódme na świecie, łał! Turniej wlał nas mnóstwo wiary i pozytywnej energii. Wszystko nas niosło, także świetna atmosfera pomagała w tym, że super się nam grało. Mam nadzieję, że to od nas nie odejdzie i będzie szło w dobrym kierunku. A to że dziewczyny mówią, iż chcą bardzo przyjechać na kadrę za rok, bo jest tu świetnie, to zdarza się chyba po raz pierwszy od wielu lat – nie ukrywa kapitan siódmej drużyny świata.