ZAKSA w Final Four Ligi Mistrzów! "Big Ben" stanął na wysokości zadania

2018-04-12 5:00

Zaksa po pięciu latach wraca do czołowej czwórki w Europie. Siatkarze z Kędzierzyna awansowali do turnieju finałowego w Kazaniu (12-13 maja) w kapitalnym stylu, dosłownie miażdżąc niemiecki VfB Friedrichshafen 3:0. Najlepszym osiągnięciem klubu w LM było dotychczas trzecie miejsce w 2003 r. - Postaramy się poprawić ten wynik - zapowiada w rozmowie z "Super Expressem" francuski rozgrywający mistrzów Polski Benjamin Toniutti (29 l.).

"Super Express": - W pierwszym secie z Friedrichshafen mieliście niemal stuprocentową skuteczność ataku, w kolejnych także dominowaliście. To było perfekcyjne spotkanie?

Ben Toniutti: - Można tak powiedzieć. Wszystko nam wychodziło, serwis, przyjęcie, atak. Byliśmy od początku skoncentrowani i od pierwszych piłek wywarliśmy presję na rywala. Działał każdy element.

- Skąd tak gwałtowna zmiana w stosunku do pierwszego meczu, którego o mało nie przegraliście?

- U siebie zagraliśmy dwa niezłe sety. Nie powiem, że świetne, ale poprawne. Wydawało nam się, że dociągniemy tak do końca, kiedy nagle przeciwnicy postawili się, zaczęło im wszystko grać, nie popełniali błędów, a my zaczęliśmy się denerwować.

- W meczu rewanżowym wyglądał pan jak profesor pod siatką.

- Faktycznie, mogłem robić na rozegraniu, co chciałem, ale to zasługa naszych przyjmujących. Świetnie odbierał Rafał Buszek, dobrze pomagał mu Sam Deroo, poradziliśmy sobie z ich zagrywką w idealny sposób, niczym nas nie zaskoczyli. Dzięki temu to zwycięstwo wyglądało na tak łatwe.

- Rozmawiamy przed rozstrzygnięciem, na kogo wpadniecie w półfinale Ligi Mistrzów. Wiadomo tylko, że na Włochów. Pewnie wolelibyście Trentino, a nie Lube?

- Powalczyć możemy z każdą z tych drużyn. Z Trentino wygraliśmy dwa razy w fazie grupowej, a Lube miało z nami trudną przeprawę w klubowych mistrzostwach świata. Przecież przegraliśmy dopiero po tie-breaku, i to na przewagi.

- Chcecie poprawić najlepszy wynik Zaksy w Final Four, czyli trzecie miejsce sprzed 15 lat?

- Mam nadzieję, że wylądujemy wyżej niż wtedy. Stać nas na to.

- A w ewentualnym finale pewnie czekałby Zenit Kazań, z którym od lat nikt nie potrafi dać sobie rady.

- Zenit to gigant i potęga, jego gra robi wielkie wrażenie. Sprawia, że mocni rywale wyglądają blado. Uważam jednak, że w jednym meczu może się zdarzyć wszystko.

ZOBACZ: W reprezentacji czeka nas wojna bombardierów

Najnowsze