Polska zdobędzie medal ME po raz pierwszy od 26 lat, gdy wywalczyła ostatnie z serii pięciu sreber. Nigdy jednak nie byliśmy mistrzami Europy. Lepsza szansa niż dzisiaj w Izmirze może się już nie trafić.
Po wygranym 3:0 półfinale z Bułgarią w ekipie polskiej zapanowała euforia.
- Błędów prawie nie popełnialiśmy, oby tak w finale - ma nadzieję libero kadry Piotr Gacek (31 l.). - Jesteśmy w finale, choć jeszcze przed tygodniem żadnemu z nas taka myśl nie przeszła nawet przez głowę, to jest coś nieprawdopodobnego! - krzyczał środkowy bloku Daniel Pliński (31 l.).
"Plina" to jeden z graczy, którzy 3 lata temu najpierw wygrali z Bułgarią w półfinale mistrzostw świata w Japonii, a potem odbierali srebrny medal po przegranym finale z Brazylijczykami.
- Uczucie jest trochę podobne, ale nie do końca - mówi Pliński. - Wtedy wiedzieliśmy, że po drugiej stronie siatki stanie ekipa Brazylii, zespół na tak ważnych zawodach praktycznie nie do pokonania. Teraz po raz trzeci w tym roku przyjdzie nam grać z Francją, wierzę, że ich pokonamy i wyjedziemy z Izmiru ze złotym medalem.
- To jest jeden z najcudowniejszych dni w moim sportowym życiu, a przecież ten turniej jeszcze się dla nas nie skończył, pozostał jeden mecz. Chcemy być niepokonani aż do końca tureckiej przygody. Jestem dumny, że jestem Polakiem! - dodaje Michał Bąkiewicz (28 l.).
- Możemy stąd wyjechać ze złotymi medalami, choć na razie to do mnie nie dotarło - przyznaje Castellani, trener, który po zaledwie 4 miesiącach pracy z kadrą doprowadził drużynę do wielkiego finału mistrzostw Europy.