Robert Kubica nieszczególnie przejmuje się zagmatwaną sytuacją jego nowego zespołu. Podczas gdy szefowie Renault głowią się nad przyszłością koncernu, Polak dla przyjemności startuje w rajdzie samochodowym we Włoszech. Usiądzie za kierownicą rajdowego renault clio, w którym nie będzie miał wielkich szans na rywalizację z najmocniejszymi autami rajdu Taormina - Messina.
Ale dla Kubicy najważniejsza jest sama możliwość startu. Tym bardziej że wciąż nie może być pewny, czy w przyszłym roku będzie miał gdzie startować. Francuskie media informują, że zespół Renault musi znaleźć jeszcze 30 milionów euro, by wystartować w przyszłym sezonie F1.
Dziurę w budżecie spowodowała afera singapurska. Kiedy okazało się, że zespół Renault ustawił wyniki wyścigu o GP Singapuru w 2008 roku, kilku sponsorów zrezygnowało ze współpracy (wycofała się m.in. grupa ING, która płaciła rocznie 40 mln euro).
Kolejne posiedzenie zarządu Renault jest zaplanowane na 13 grudnia. Wtedy zapadną decyzje co do przyszłości zespołu, a więc także Kubicy.