Początek nowego roku przyniósł świeże informacje w kontekście przyszłości Roberta Kubicy w Formule 1. Poinformowano, że krakowianin w sezonie 2020 będzie pełnił rolę kierowcy rezerwowego ekipy Alfa Romeo, a ona sama zmieni nazwę na Alfa Romeo Racing ORLEN ze względu na pieniężne wsparcie polskiej spółki. Nasz jedyny kierowca w historii królowej sportów motorowych długo zwlekał z podjęciem ostatecznych decyzji i dopiero gdy nowy pracodawca zapewnił mu przynajmniej kilka szans jazdy najnowszym modelem bolidu, przystał na propozycję. Niewykluczone, że w 2021 roku znowu będzie ścigał się w wyścigach serii Grand Prix. To wszystko przez słowa, jakie miał wypowiedzieć Antonio Giovinazzi - obecny kierowca wyścigowy zespołu Alfy.
Do jego wypowiedzi dotarł dziennikarz Roger Benoit. Dobrze poinformowany przedstawiciel dziennika "Blick" ze Szwajcarii, opisał, że jeśli w najbliższej kampanii Giovinazzi nie będzie w stanie spisać się lepiej niż Kimi Raikkonen, to da sobie spokój z Formułą 1. - Jeśli nie uda mi się pokonać Raikkonena, moja kariera w F1 dobiegnie końca - skomentował ponoć 26-latek, który w sezonie 2020 zdobył zaledwie 14 punktów i od partnera z ekipy Alfy Romeo okazał się słabszy aż o 29 "oczek".
Polecany artykuł:
W przypadku odejścia Giovinazziego naturalnym jego następcą wydaje się być Robert Kubica. I faktycznie w Polaku należy upatrywać jednego z faworytów w kontekście ewentualnego zatrudnienia na stanowisku kierowcy wyścigowego. Sytuację jednak nieco komplikuje fakt, że Alfa Romeo Racing ORLEN współpracuje z akademią Ferrari. Stajnia z Maranello zagwarantowała sobie możliwość obsadzenia jednego miejsca wyścigowego w Alfie. Możliwe więc, że Ferrari postara się przeforsować kandydaturę Micka Schumachera - syna legendarnego Michaela.