Taddy Błażusiak

i

Autor: archiwum se.pl

Taddy Błażusiak wraca do zdrowia i zostaje w SuperEnduro

2015-09-05 18:17

W ten weekend wielkie święto fanów motocykli. Na terenie Kopani Węgla Brunatnego Bełchatów odbędzie się druga edycja imprezy Red Bull 111 Megawatt, która przed rokiem ściągnęła na trybuny kilkadziesiąt tysięcy kibiców czarnego sportu. Zwyciężył niezawodny Tadeusz Błażusiak (32 l.), a zawody okazały się takim sukcesem, że w tym roku zostały włączone do kalendarza Hard Enduro jako pełnoprawna runda mistrzostw. Tym razem „Taddy” nie może wystartować, ale zaprasza wszystkich do kibicowania. Finałowy wyścig w niedzielę o godzinie 13:11.

Leszek Dudek: - Dlaczego w tym roku nie zobaczymy cię na starcie Red Bull 111 Megawatt?
Tadeusz Błażusiak: - Nabawiłem się kontuzji, niestety innej niż dotychczasowe – mechaniczne. Pod koniec sezonu SuperEnduro już czułem, że coś jest nie w porządku, ale zrzuciłem to na przemęczenie i trenowałem, jeździłem dalej. W końcu zrozumiałem, że to coś poważniejszego i zacząłem szukać odpowiedzi. Okazało się, że dopadł mnie wirus Epsteina-Barr. Im później wykryty, tym bardziej daje się we znaki. Nie da się go wyleczyć, trzeba po prostu przejść. Musiałem zwolnić tempo i pozwolić organizmowi odpocząć. Najgorzej jest wmawiać sobie, że wszystko jest OK. Wtedy ciało zaczyna się bronić swoimi metodami.

BŁAŻUSIAK I GOLLOB POKAZALI KLASĘ - ZOBACZ

- Wirus nie stanowi jednak zagrożenia dla twojej kariery. Kiedy wracasz do sportu?
- Zgadza się, nadal będę się ścigał. Doszedłem już do siebie i za miesiąc zacznę intensywne treningi. W grudniu będę gotowy na nowy sezon SuperEnduro, a już w listopadzie zacznę startować w zawodach niższej rangi.

- Wielomiesięczna przerwa od sportu była dla ciebie nowością. Jak to zniosłeś?
- To był trudny okres. Jestem zawodowym sportowcem, ale prywatnie też lubię być aktywny. Podczas tej przerwy nie mogłem jeździć ze znajomymi na rowerze downhillowym czy skuterze wodnym. Boleśnie odczułem, jak bardzo moja praca jest częścią tego, kim jestem. Poświęciłem jednak rehabilitacji mnóstwo czasu, więc musiałem doprowadzić ją do końca.

- Masz już zaplanowany kolejny sezon?
- W 2016 roku nadal będę startował w SuperEnduro. Dokładnego planu na lato jeszcze nie mam, ale wkrótce wszystko się wyklaruje. Na pewno za rok pojadę w Red Bull 111 Megawatt.

- No właśnie. Red Bull 111 Megawatt to zawody zorganizowane na twoją cześć i wielkie święto dla fanów motocykli w Polsce. Żałujesz, że po ubiegłorocznym triumfie nie możesz stanąć na starcie?
- Niestety tym razem nie wystąpię w mojej ulubionej imprezie. W ubiegłym roku to był dla mnie jeden z highlightów sezonu. Było naprawdę niesamowicie, oby tym razem wyszło nawet lepiej. Ja oczywiście będę na miejscu dostępny dla kibiców i zobaczę, jak to wygląda z drugiej strony. Rok temu impreza przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Przyszło kilkadziesiąt tysięcy kibiców i wszyscy mieli superfun, miło było to widzieć. Czegoś takiego brakowało w kalendarzu.

- Opisz, jak wygląda wyścig z perspektywy zawodnika.
- W niedzielnym finale wystąpi 500 najlepszych zawodników. Ruszą ze startu wspólnego. Mają do pokonania trzy pętle po dwadzieścia parę kilometrów. Będzie motocross, extreme enduro i enduro-cross. Trochę trudnego, szybkiego i technicznego ścigania, czyli trzeba być bardzo kompletnym zawodnikiem, żeby sobie poradzić. Każdy ma jakiś cel i wszyscy o coś walczą. Ci najszybsi o zwycięstwo i dobre miejsca, a wolniejsi o to żeby nie odpaść, bo każdy zdublowany kończy udział w zawodach.

- Na świecie jesteś wizytówką tej i pokrewnych dyscyplin, w Polsce wielu ludzi jeszcze o tobie nie słyszało.
- Nie mieszkam już w Polsce i nie wiem, jak to dokładnie wygląda, ale fani motocykli i wyścigów mnie znają. Widać to chociażby przy takiej imprezie jak Red Bull 111 Megawatt.

- Jesteś doświadczonym zawodnikiem, prawdziwą legendą enduro. Co jeszcze trzyma cię przy sporcie?
- Mam 32 lata, na ten sport to rzeczywiście sporo i można powiedzieć, że jestem doświadczony, ale mam przed sobą jeszcze kilka lat ścigania. Wciąż mam motywację, by utrzymywać się na najwyższym poziomie wytrenowania. Ścigałem się przez całe życie i nie mam jeszcze dość.

- Tęsknisz czasami za ojczyzną?
- Będę szczery, nie brakuje mi Polski. Od wielu lat mieszkam i trenuje w Andorze, gdzie mam do tego doskonałe warunki i świetną pogodę. Moja kariera trwa praktycznie całe życie i zawsze jestem w podróży, lubię to. Naprawdę dobrze się czuję zagranicą, ale lubię wracać do Polski, by odwiedzać rodzinę i widywać się ze znajomymi.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze