Nie chodzi tu zapewne wyłącznie o korzyści sportowe. Obaj kierowcy jeździli na podobnym poziomie podczas testów w Abu Zabi. Jednego dnia szybszy był Robert Kubica, a następnego Siergiej Sirotkin. Gdyby to miało zadecydować o decyzji Williamsa, tą poznalibyśmy pewnie już po dwóch dniach testowych. Tymczasem nadal czekamy.
"Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze" - głosi stare powiedzenie, które w tej sytuacji pasuje idealnie. Mimo tego, że osoby związane z teamem F1 zarzekają się iż pieniądze nie grają tu głównej roli, ciężko dać wiarę tym zapewnieniom. Podobnie twierdzi dziennikarz "Autosportu". - Trzeba wyjaśnić parę rzeczy. To, że pieniądze są ważne w sportach motorowych, jak zresztą w wielu innych dziedzinach życia, nie jest wielkim odkryciem, ani też skandalem. Wygrywa ten, kto ma więcej środków, a przede wszystkim ten, który najmądrzej je wydaje. Pieniądze muszą się zgadzać, F1 nie jest instytucją charytatywną - przyznaje Daniele Sgorbini.
Włoski dziennikarz dodaje, że za Polakiem może przemawiać popularność oraz fakt, że jego powrót to F1 byłby nie tylko wydarzeniem sportowym, ale również medialnym. - Jakie byłoby zainteresowanie sponsorów w przypadku powrotu Kubicy? Ilu nowych darczyńców mogłoby to zapewnić? Te dane należy porównać z ofertą Sirotkina - twierdzi dziennikarz.
Sgorbini przyznaje także, że sprawa dla Roberta Kubicy byłaby o wiele prostsza, gdyby na stanowisku szefa F1 nadal zasiadał Bernie Ecclestone, który doceniłby potencjał marketingowy Polaka. - Gdyby pan Ecclestone nadal zarządzał Formułą 1 i trzymał wszystko w garści, to Kubica dawno miałby podpisaną umowę. Jednak to temat na inną historię - kończy Włoch.
Zobacz również: "Sirotkin jest od niego szybszy". Duże wsparcie dla rywala Roberta Kubicy