O walce w wadze lekkośredniej, która odbyła się w Capital One Bank Theater w Westbury (Long Island), rozmawiamy z polskim mistrzem świata International Boxing Federation, Tomkiem Adamkiem.
- Zawsze znajdziesz czas, by dopingować rodaka - nawet jak przygotowujesz się do swojej walki o tytuł mistrza świata.
- Tak trzeba, musimy się razem trzymać i dopingować. Kolega po mnie przyjechał i dobrze, bo droga nam zajęła chyba ze trzy godziny. Wiadomo, piątek wieczorem, tłok na ulicach był straszny. Nie był to zresztą chyba najlepszy wybór miejsca przez promotora, bo taka lokalizacja na pewno wielu zniechęciła, żeby się wybrać i pooglądać w akcji Pawła.
- Jak walczył?
- Dobrze, na pewno wygrał każdą z dziesięciu rund. Może przegrał jedną? Dobrze rusza się w ringu, ma na pewno dobrą kondycję, nie daje rywalowi odpocząć. To było widać szczególnie w dziewiątej rundzie, kiedy sędzia ringowy odjął zmęczonemu Barrettowi punkt za przytrzymywanie.
- Paweł przed tą walką mówił, że jest innym pięściarzem, że zmienił sposób boksowania. Było to widać?
- Powiem szczerze, że spodziewałem się większej liczby akcji przygotowywanych lewym prostym. Tego chyba ciągle Pawłowi brakuje, ale ja to rozumiem - w amerykańskim boksie rzadko który trener przykłada do tego wystarczająca uwagę, a z drugiej naprawdę trudno zmienić po latach treningów sposób boksowania. Są tacy, którzy mówią, że to niemożliwe. Andrzej Gmitruk zwracał też uwagę na fakt, że Paweł powinien wyprowadzać nieco inaczej silne ciosy, że te które bije nie mają nokautującej siły. Ale to już sprawa jego trenerów. Ma teraz wpływowego promotora, reszta należy do niego.
- Kategoria wagowa, w której walczy Paweł Wolak, sklasyfikowany obecnie około 20 miejsca na świecie, nie jest łatwa - Paul Williams po pokonaniu słynnego Winky Wrighta to nowa gwiazda amerykańskiego boksu, Vernon Forrest ma za sobą kilka tytułów mistrzowskich, a James Kirkland jest mistrzem nokautów.
- Będzie miał trudno, ale taka jest droga, jak się marzy o tytułach. Trzeba stawiać wszystko na jedną kartę i nie ma żadnej gwarancji, że się uda.
- Jak twoje przygotowania do walki 11 lipca w Prudential Center w Newarku z Bobby Gunnem?
- Dobrze, już miałem pierwszy, na razie lekki sparring. Od poniedziałku zaczynam już na ostro z Andrzejem Gmitrukiem. Każdy z nas doskonale wie co robić, nie tracimy czasu.
Dwie uwagi na marginesie tej walki. Pierwsza dotyczy informacji , jakoby walka "Wściekłego Byka" była pierwszą i ostatnią z Lou DiBellą, ponieważ ten ostatni nie wyobraża sobie współpracy z menedżerem Polaka Ivanem Edwardsem. Jeśli to prawda, to przed Wolakiem nie widzę wielkiej przyszłości, bowiem DiBella, były szef HBO Sports odpowiedzialny za pokazywanie walk jest człowiekiem nadal bardzo wpływowym. Przekonał się o tym sam Bernard Hopkins, który postanowił zerwać z DiBellą kontrakt, co kosztowało go miliony dolarów i dwuletnią banicję w amerykańskiej telewizji.
Druga notka dotyczy obecnego na walce Riddicka Bowe, który z uporem godnym lepszej sprawy powtarza, że chciałby po raz trzeci walczyć z Andrzejem Gołotą. Traktuję to jako żart, bo inaczej nie można pamiętając, że dwie ostatnie próby powrótu do boksu skończyły się dla Big Daddy zanim wszedł na ring - niedopuszczeniem go do walk ze względów zdrowotnych.
Przemek Garczarczyk