- Ci, którzy chcą mnie już wysłać na emeryturę, muszą jednak jeszcze trochę poczekać - mówi pięściarz z Warszawy, dementując pogłoski, że to koniec jego kariery.
Techniczny nokaut
Sosnowski przegrał przez techniczny nokaut w trzeciej - ostatniej rundzie starcia. Mocno bijący Irlandczyk od początku dominował w ringu.
- Przegrałem pierwszą rundę, a potem jeszcze ten niefortunny upadek, który odebrał mi pewność siebie. Wtedy wróciły stare nawyki - "spinka" i wdawanie się w bijatykę, a jemu to odpowiadało. Musiałem rzucić się do odrabiania strat i to mnie usztywniło. Jestem smutny i zły, bo myślałem, że stać mnie na więcej. Nie ma też jednak co płakać nad rozlanym mlekiem - przyznaje Sosnowski, który wcześniej nie boksował przez 8 miesięcy.
Odbudować się
- Zardzewiałem, przerwa była za długa. Przez ostatni rok zaniedbałem boks, a jeśli myśli się o sukcesach, trzeba się poświęcić. Nie poddaję się, chcę wykrzesać jeszcze z siebie iskry. Poziom moich ostatnich walk był mierny, a ambicja nie pozwala mi skończyć w takim momencie. Chcę się odbudować małymi krokami. Jeśli nie będę czuł, że nie potrafię być gotów na sto procent, wtedy powiem dość, bo nic na siłę - dodaje "Dragon".
Propozycja od Adamka?
Według niego najlepszym sposobem na przełamanie się jest kolejna walka.
- Chcę walczyć z kimkolwiek, byle szybko. Czy otrzymałem propozycję od Tomasza Adamka? Gdyby mój powrót wypadł dobrze, to może bym otrzymał, a po takim występie ucinam temat. Jeśli jednak szansa na taką walkę się pojawi, to podejmę wyzwanie - dodaje Sosnowski.