"Super Express": - Długo nie odwiedzałeś Polski.
Andrzej Fonfara: - Nie było mnie prawie 8 lat, więc niektórych miejsc prawie nie poznaję. Zmieniło się sporo, choćby stadion Legii.
- Urlop masz krótki, ale dwa razy na Łazienkowską zdążyłeś wpaść i nawet poprowadzić doping.
- To było moim marzeniem. Chłopaki z Żylety zaprosili mnie na gniazdo, więc zaintonowałem kilka przyśpiewek i podziękowałem za to, że dopingują mnie i przed każdą moją walką wywieszają na trybunach transparenty.
Adamek - Szpilka. Góral żąda ogromnej kasy za walkę
- W maju przegrałeś z Adonisem Stevensonem w pojedynku o pas WBC. To pierwsza porażka od 2008 roku. Przełknąłeś już gorzką pigułkę?
- Było ciężko, musiałem dojść do siebie mentalnie. Ta walka dała mi dużo doświadczenia. To było 12 rund na mistrzowskim poziomie, dwukrotnie byłem w opałach, ale potrafiłem z tego wyjść. Raz rzuciłem rywala na deski, ale nie dał się znokautować. Jest szansa, że spotkamy się w rewanżu.
- Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że zmierzysz się z pogromcą Tomasza Adamka - Chadem Dawsonem.
- Tak, to rywal, którego wywołałem do tablicy. On też przegrał ze Stevensonem. Czekamy na odpowiedź jego obozu, ale dochodzą mnie słuchy, że się zgodzi. Walczylibyśmy w październiku lub listopadzie. Stevenson na tej samej gali prawdopodobnie zmierzy się z mistrzem IBF i WBA - Bernardem Hopkinsem. Jeśli on wygra, zwycięzca mojej walki z Dawsonem dostanie kolejną szansę walki o mistrzostwo świata.
- Tylko jedną zawodową walkę stoczyłeś w Polsce. Kiedy kibice nad Wisłą zobaczą cię na żywo?
- Od paru lat jest pomysł na takie starcie i propozycja może niedługo paść. Myślę, że stadion Legii mógłbym zapełnić, bo walka na nim to kolejne z moich marzeń.
- Dużo się mówi ostatnio o starciu Tomasza Adamka z Arturem Szpilką. Na kogo byś stawiał?
- Artur to młodość, mocny charakter, wielka chęć zwycięstwa. Jest leworęczny i dość szybki, ale Tomek ma ogromne doświadczenie. Szanse oceniam pół na pół.
- Niedawno oświadczyłeś się partnerce Justynie. Stresowałeś się?
- To był stres porównywalny do wyjścia do ringu. Decyzja była przemyślana, ale spontaniczna. Pewnego dnia pojechałem po pierścionek i wręczyłem go narzeczonej na grillu u brata. Wszyscy byli w szoku. Fajnie, że nam się układa. Niedługo może wyprawimy wesele.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail