Zwycięzcą pierwszej gali GROMDA Fight Club został Krystian "Kuźma" Tyson, który znokautował trzech rywali, a w finale pokonał uchodzącego za faworyta Michała "Kickboxera" Bławdziewicza w 3. rundzie. Tym samym, awansował do wielkiego finału, w którym zmierzy się ze zwycięzcą drugiej połówki turniejowej drabinki.
Mateusz Borek na gorąco po gali GROMDA: Momentami było jak w Sin City [WIDEO]
- Jestem bardzo zadowolony, bo cały czas spływają do nas gratulacje. Mam nadzieję, że zrobiliśmy dobrą robotę. Wyłoniliśmy szesnastu zawodników z 250, którzy się zgłosili i myślę, że pokazaliśmy, że znamy się na tym, co robimy - powiedział "Super Expressowi" Mariusz Grabowski, tuż po premierowej gali.
GROMDA: Brutalny nokaut! Zawodnik wyniesiony na noszach [WIDEO]
Szef Tymex Boxing Promotions wytłumaczył też w jaki sposób zostali wyselekcjonowani zawodnicy:
- Chętni do turnieju musieli wysłać nam filmik z treningu, opis, z jakiej dyscypliny się wywodzą. Tak naprawdę, daliśmy szansę zawodnikom z ulicy. Takim, którzy trenowali, ale nie mieli walk zawodowych. Faworytem na papierze w finale był Michał Bławdziewicz, ale przegrał z zawodnikiem, który trenuje na ulicy. Doświadczenie "Kickboxera" i tytuły w innych dyscyplinach, zostały w tyle i to Tyson okazał się zwycięzcą - wytłumaczył Grabowski, który zdradził też, że z zawodnikami zostały podpisane długoterminowe umowy: - Stoczą u nas nie mniej niż 4-5 walk. Będziemy ich wyłaniać z turnieju na turniej i zestawiać tak, jak w boksie zawodowym. Cieszę się, że kibice nam zaufali i zapewniam, że w przyszłości będziemy robić jeszcze lepsze turnieje - podsumował promotor.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
