"Super Express": - Zaskoczył cię wynik walki Kownackiego ze Szpilką?
Krzysztof Zimnoch: - Kownacki wszedł do ringu i wykonał swoją robotę. Szpilka nie był sobą, spalił się mentalnie. Nie wytrzymał tej walki psychicznie, przegrał ją już w szatni. Artur od wyjazdu do USA nie zrobił żadnego postępu. Może w walce z Wilderem do momentu nokautu pokazywał się z dobrej strony, ale teraz to wygląda tak, jakby się cofnął o kilka lat.
- Kownacki obnażył wszystkie słabości Szpilki?
- Od zawsze wiedziałem, że kluczem do zwycięstwa z Arturem są ciosy na tułów. Sam Kownacki przyznał, że po pierwszym trafionym prawym prostym na dół, wiedział, że wygra walkę.
Zobacz: Jessica Żelazko: Chcę bić jak Tyson! [GALERIA]
- Mocno paliłeś się do walki ze Szpilką, teraz ta perspektywa się oddaliła?
- Raczej tak. Znokautowanie Szpilki to miała być moja robota. Gratuluję Adamowi zwycięstwa, pokazał się z dobrej strony i pewnie niedługo dostanie jakąś dużą walkę. Nie ukrywam, że chciałbym kiedyś spotkać się z nim w ringu.
- Mogliście walczyć już w czerwcu na Polsat Boxing Night. Dlaczego odmówiłeś?
- To byłoby 2 miesiące po walce z Grantem, a w lutym miałem walkę z Mollo. Po prostu chciałem odpocząć. Mateusz Borek poprosił mnie o szczerą odpowiedź, więc przyznałem, że potrzebuję chwili przerwy.
- W 2012 roku sparowaliście razem i Adam twierdzi, że mimo iż ważył 130 kg, to i tak dawał sobie z tobą radę. To prawda?
- Adam wie, jak było i skoro tak twierdzi, to... nie ma o czym mówić. Nie interesuje mnie to, czy powie, jak było naprawdę, czy coś nawymyśla.
- Kto twoim zdaniem jest numerem jeden w wadze ciężkiej w Polsce?
- Ja, i w najbliższym czasie chcę to udowodnić. Myślę, że po jednej, dwóch walkach pojawię się w rankingach i w przyszłym roku będę mógł stawiać czoła najlepszym na świecie. Moim celem jest mistrzostwo świata.