Kilka dni temu głośno było o wypadku, w jakim uczestniczył wojownik MMA i spiker Legii Warszawa Łukasz Jurkowski. Wraz ze swoją partnerką podróżował motocyklem po jednej z warszawskich ulic, gdy nagle drogę zajechał mu samochód dostawczy. Okazało się, że był on przeładowany, a kierowca jechał pod wpływem alkoholu. "Jurasowi" nic poważnego się nie stało, nieco mocniej zaś ucierpiała jego dziewczyna, którą czeka teraz rehabilitacja. Jakiś czas po tym traumatycznym zdarzeniu Jurkowski opowiedział o całej sytuacji w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". I były to dość ostre słowa.
- Mieliśmy masę szczęścia. Ciężko nie być wkur*****m na idiotę, który siada do samochodu na bombie. Gdyby nie masa szczęścia i moja stosunkowo nieduża prędkość, to prawdopodobnie skręcilibyśmy sobie z moją dziewczyną kark - stwierdził zawodnik, który w maju po latach przerwy wrócił do KSW. A później opowiedział o tym, jak wyglądał sam wypadek. - Bez kierunku, bez jakiejkolwiek sygnalizacji po prostu wyjechał przede mnie. Nie zdążyłem nacisnąć hamulca, a umówmy się, że refleks mam dobry. Najgorsze jest to, że życie moje i dziewczyny, mógł zakończyć jakiś pijany idiota - dodał.
Jurkowski zaznaczył też, że nie zamierza odpuszczać kierowcy, który spowodował wypadek - Odpuścić? Na pewno nie. Jestem wkur****y i będę z tym walczył wszystkimi dostępnym środkami. Jeżeli uda mi się przekonać choćby jedną osobę, aby nie wsiadała do samochodu po alkoholu, wtedy będę szczęśliwy. Teraz czekamy na wezwanie. Na dniach spotykam się też z kancelarią prawną. Ja nie mam litości do takich ludzi. Ja go finansowo skończę na całe życie. To będzie nauczka. Lepiej będzie, jak pójdzie siedzieć - powiedział.
W rozmowie został też poruszony wątek internauty, który pod jednym z wpisów "Jurasa" dotyczących wypadku napisał: "karma za ustawioną walkę" nawiązując do ostatniego zwycięstwa zawodnika na KSW - Jeśli chodzi o tego kretyna z Twittera, to czekam aż ktoś mi przyśle jego dane, zapłacę obiecaną kwotę. W d***e mam jego przeprosiny. Pokażę, że internet nie jest anonimowy. To nie chodzi o mnie, nie boję się hejtu i wyzwisk. Jeżeli ktoś w dniu wypadku, gdy moja dziewczyna leży w szpitalu, pisze "karma za ustawioną walkę", dotyka personalnie moich bliskich. Za to zostanie ukarany. Chcę stanąć przed tym człowiekiem i niech powie mi to samo w twarz. Będzie płacz, robienie w majty. Ja go nie muszę dotykać. Nagram to, aby inni mieli przestrogę, że jestem w stanie do każdego takiego gościa pofatygować się osobiście - zakończył.