"Super Express": - Mateusz, od zakończonej w dramatycznych okolicznościach walki o tytuł mistrza świata minął już ponad miesiąc. Jak się czujesz?
Mateusz Masternak: - Jest lepiej, czas goi rany, ale jakaś tam zadra zostanie pewnie do końca życia. Czuję taką niesprawiedliwość, ale nie taką niesprawiedliwość, że narzekam, płaczę i wszystkich wkoło obwiniam, tylko tak sam przed sobą. Tak sobie myślę - "Kurczę, boksie, ja dla ciebie tyle zrobiłem, tak cię pokochałem, tyle poświęceń, wyrzeczeń, zaangażowania, miłości, a ty mi wywijasz taki numer". Natomiast życie toczy się dalej. Od kibiców dostałem i wciąż dostaję mnóstwo wiadomości - większość takich prosto z serca, które naprawdę budują. Zrobię sobie z nich gablotę i powieszę w sali, by właśnie w takich trudnych momentach je sobie poczytać i na nowo uwierzyć we wszechświat.
- A jak się czujesz fizycznie? Co z twoimi żebrami?
- Oczywiście zacząłem ćwiczyć, bo jednak jestem przyzwyczajony do swojego ciała, które jest jędrne. A jak miesiąc nic nie robiłem, to i ciało zrobiło się takie waciane. Po prostu bardzo źle czułem się we własnej skórze. Z jednej strony boli, ale z drugiej ten organizm przez tyle lat przyzwyczaił się do wydatkowania tej energii, więc ćwiczę. Oczywiście jeszcze nie boks, bo nie pozwala mi na to żebro, ale robię już niektóre ćwiczenie siłowe, rower, skakanka i to pomaga.
- Twój promotor Andrzej Wasilewski chciałby, byś wrócił na ring najszybciej jak to możliwe.
- Ja też bym chciał, głowa też chce, ale ciało mówi, że muszę się jeszcze trochę powstrzymać. Nie ukrywam, że nie chcę jednak walki tylko po to, by w rekordzie pojawiło się zwycięstwo. Niech będzie walka w Polsce, ale fajna dla kibiców. Bo tym wszystkim, którzy mnie tak mocno wspierali, jestem winien pojedynek na wysokim poziomie z godnym rywalem.
- Wspomniałeś, że dostałeś mnóstwo miłych wiadomości, ale jeden wywiad wyprowadził cię z równowagi. Mowa o "Diablo" Włodarczyku, który m.in. zaznaczył, że brakuje ci silnej woli.
- No właśnie myślałem, że Krzysiek będzie dzisiaj tutaj (rozmawialiśmy w Kaliszu na gali grupy KnockOut Promotions, red.). Dlatego nie tylko przyjechałem kibicować Adamowi i Arturowi w walce wieczoru, ale myślałem, że pojawi się Włodarczyk i będzie mógł mi w twarz powiedzieć to, co myśli, bo ja myślę, że Krzysiu zmierzył mnie własną miarką. To, że on poddał walkę z Gassijewem, nie znaczy, że wszyscy - jak zostają w narożniku - to poddają walki, bo boli ich brzuszek. Myślę, że jeśli ktoś poddał walkę, to zrobił to właśnie on. To, co napisałem w mediach społecznościowych, było bardzo szczere i od serca. Kiedyś myślałem, że Krzysiu jest osobą w głębi duszy dobrą i uczciwą, ale pomyliłem się. Ma pretensje do mnie, ma pretensje do Mameda Khalidova, ma pretensje do Artura Szpilki, ma pretensje do Tomka Adamka. Wszyscy są źli, a jedyny rozsądny człowiek to on - a to ktoś podkłada mu świnię, a to ktoś mu walkę podbiera, a to ktoś poddaje walki, a to jeszcze inne rzeczy. Więc jest to po prostu złośliwy typ i takie coś mi się nie podoba, bo jak to Rysiek Riedel nam pięknie śpiewał - "Zawsze warto być człowiekiem". Chciałbym żeby polscy sportowcy trzymali za innych kciuki, żebyśmy się wspierali, żebyśmy tworzyli takie hermetyczne, ale dobre środowisko, żeby z tego środowiska płynęła dobra energia. Nuta rywalizacji, owszem, natomiast nie bądźmy zazdrośnikami, bo to jest po prostu bardzo zła cecha.
- Może więc Włodarczyk byłby dobrym rywalem na powrót?
- To byłby bardzo dobry rywal, no ale przecież wszyscy wiedzą, że Krzysiek nigdy nie wyjdzie ze mną do ringu. Jak byłem mistrzem Europy i wyzywałem go, no to nazywał mnie chłopcem. Teraz już chłopcem nie jestem, więc teraz mówi, że nie mam charakteru, ale mimo wszystko dalej nie chce ze mną walczyć. Czyli jakby to powiedział klasyk, Marcin Najman, obs*** zbroję.
- Na koniec zmieńmy temat. 24 lutego na gali XTB KSW Epic Tomasz Adamek zmierzy się z Mamedem Khalidovem. Wielu ekspertów skreśla Mameda, ty też?
- Ja nie skreślam. Zawsze mam w głowie jego rewanż ze Scottem Askhamem. Pierwszą walkę przegrał, ale w drugiej pokazał serce, duszę wojownika - po prostu wszedł do klatki i zrobił coś fenomenalnego na skalę światową (nokaut wysokim kopnięciem, red.).
- Ale teraz będzie mógł używać tylko rąk.
- Wiem, ale jeśli ktoś ma w sobie ogień, ma tygrysa, to zawsze będzie niebezpieczny, nawet nie w swojej płaszczyźnie. Gdyby Tomek był trochę młodszy, w lepszej formie, to absolutnie Mamed nie miałby szans. Ale Tomek jest kilka lat starszy, po nim widać bardziej ten ząb czasu, z kolei Mamed jest w rytmie startowym. Tomek miał ciężką karierę, wiele trudnych pojedynków i to na pewno zostawiło ślad w jego organizmie. Ale nie można go skreślać, bo jak wiemy "Góral" ma też olbrzymie serce, dlatego z szacunku do jednego i drugiego trudno mi powiedzieć, kto tu jest faworytem. Tak czy siak uważam, że to jest bardzo fajna konfrontacja, która elektryzuje polskie środowisko sportów walki. I ten pojedynek może też być furtką do kolejnych takich batalii.
- To może i ty byś chciał zmierzyć się kiedyś z jakimś zawodnikiem MMA?
- To nie tak, że ja teraz tego chcę, ale kiedyś słyszałem wywiad z Jankiem Błachowiczem, w którym mówił, że jak już skończy karierę w UFC, to być może chciałby spróbować się z kimś w boksie. Nie obejrzałbyś walki Masternak - Błachowicz w boksie?
- Chętnie. Tuż po walce Masternak - Włodarczyk.
- No właśnie. Jest wiele takich pojedynków, które na polskiej scenie sportów walki mogłyby być mega wydarzeniem.