"Super Express": - Kilka dni temu napisałeś mi, że za tobą najlepszy obóz w karierze. Co sprawiło, że był najlepszy?
Patryk Szymański: - Wiele rzeczy się na to złożyło. Przede wszystkim osoba Andrzeja Fonfary. To głównie jego zasługa, on ustalił cały plan, dopilnował wszystkiego i za to należą mu się słowa podziękowania. Do tego miałem naprawdę znakomite sparingi. Głównie boksowałem z Christopherem Ousleyem. To zawodnik Eddiego Hearna, bardzo dobry pięściarz, zrobiliśmy kilka wartościowych rund. Zresztą w gymach w USA nie brakuje świetnych sparingpartnerów. Często na sali są zawodnicy, których nazwisko nikomu nic nie mówi, a między linami są lepsi od tych znanych. Do tego doszło też świetne przygotowanie fizyczne pod okiem Kuby Chyckiego i dietetyka Marcina Gandyka. Zresztą cały sztab wykonał świetną robotę. Po raz pierwszy w karierze nie mam żadnego problemu z robieniem wagi i wierzę, że to wszystko fajnie zaskoczy.
- A jakie elementy czysto bokserskie poprawialiście?
- Nie chciałbym teraz za dużo o tym mówić, będę chciał to pokazać w piątek wieczorem w ringu. Wiele osób wspominając moje nazwisko zawsze martwi się o moje przygotowanie mentalne, psychiczne i w tym względzie zapewniam, że mentalnie nigdy tak mocny nie byłem.
Witalij Kliczko szczerze o trudnych walkach o Kijów. Zwrócił się do Polaków, wzruszające słowa
- Jakim trenerem jest Andrzej Fonfara?
- Fonfara pięściarz i Fonfara trener to ta sama półka. Powiem więcej - uważam, że Andrzej może być nawet jeszcze lepszym trenerem niż był pięściarzem. Ja wiem, że nie zawsze dobry pięściarz był potem dobrym trenerem, ale w tym przypadku to powinno wypalić. Andrzej ma super podejście, jest poukładany w tej pracy trenerskiej. Czasem w Stanach trenerzy mają za dużo luzu, działają na spontanie, a u Andrzej wszystko było poukładanie od pierwszego dnia naszej współpracy. Wszystko rozpisane z detalami, wiadomo, były korekty, ale tylko drobne, a tak to co sobie na wstępie założyliśmy, to wykonaliśmy.
- Szybko złapaliście dobry kontakt?
- Znaliśmy się już wcześniej. Ja walczyłem na kilku galach, na których bił się Andrzej, więc się mijaliśmy, jakiś tam wspólny obiad zjedliśmy. Poznałem też wtedy jego rodzinę, więc nie było teraz tak, że zaczynaliśmy teraz od zera. Jest naprawdę bardzo fajny klimat w teamie, spędzaliśmy ze sobą czas także poza treningami. Takie rzeczy zbliżają i jestem pewien, że to też zaprocentuje w ringu. Wcześniej brakowało mi tego, by trener poświęcał mi 100 procent uwagi. Teraz jest inaczej. Jestem pierwszym zawodnikiem Andrzeja, więc jestem takim oczkiem w jego głowie. Czuję to, więc sam także oddaje całego siebie, wypruwam żyły na treningach, itd.
- Jak czytasz opinie kibiców, którzy piszą, że po co ten Szymański jeszcze boksuje, po co znowu wychodzi do ringu, to co czujesz?
- Kiedyś mnie to ruszało, zmuszało do przemyśleń, ale teraz nie zwracam na to uwagi. Boks daje mi teraz jeszcze większą frajdę niż wcześniej, a wszystkim kibicom i tak nie dogodzę. Nawet gdyby było zawsze wszystko u mnie na tip top, to też by się czepiali, tak już jest. Skupiam się teraz tylko na sobie i na tym, by w piątek postawić kolejny krok. Z ostatniej wygranej walki nie byłem zadowolony i teraz chcę udowodnić, że nadal stać mnie na dużo więcej. Uporządkowałem też wszystkie sprawy w życiu prywatnym i mogę poświęcić się boksowi na maksa. Wyjazd do USA też mi wiele dał, mogłem się odciąć od wielu spraw.
- Bez względu na wynik piątkowej docelowo kolejne obozy też chcesz spędzać tylko w USA?
- Ja nie dopuszczam myśli, by w piątek coś poszło nie po mojej myśli. Zostawiłem w Stanach sporo swoich rzeczy, więc na pewno tam wracam. Nadal chcę się rozwijać, niwelować błędy, a w USA od zawsze czułem się dobrze i nie chcę tego zmieniać.
Obrzydliwe zachowanie znakomitych rosyjskich bokserów! Są dumni z Putina, popierają wojnę
- Kursy na twoją walkę z Welterem są wyrównane. Jak to odbierasz?
- Bukmacherzy pewnie patrzą na mnie przez pryzmat kilku ostatnich walk, ale ja tego nie śledzę. Fajnie, że są emocje, że ludzie czekają na tę walkę. Jak już mówiłem wcześniej, w piątek pokażę nową, znacznie lepszą wersję Szymańskiego. Ostatnie sparingi pokazały, że jestem w super formie. Nie chcę powiedzieć, że w najlepszej w karierze, bo trudno to porównać, ale jest bardzo dobrze. Ci co przewidują, że to będzie taki sam Szymański jak ostatnio, będą mocno zaskoczeni. Karol też jest pewny zwycięstwa, więc każdy z nas wyjdzie do ringu by zrobić krzywdę rywalowi i wygrać.
- Do Polski przyleciałeś trzy i pół doby przed walką. Czyj to był pomysł?
- Nadzorował to Kuba Chycki. Mówił, że mamy przylecieć albo dwa tygodnie przed walką, albo właśnie 2-3 doby przed pojedynkiem. Stwierdziliśmy z Andrzejem, że lepiej zostać jak najdłużej w USA. Dzięki temu zrobiliśmy w tym czasie pięć wartościowych sparingów. Ja w Polsce żyję teraz według czasu amerykańskiego. Chodzę spać późno w nocy, wstaję tak 12-13. Jutro też pojedziemy prosto na ważenie, nie wcześniej. Wstaniemy tak o 11, potem pociąg i jazda do Konina.
Artur Szpilka zaorał... Władimira Putina! Gdyby to zobaczył, to poszłoby mu w pięty!