Z nowym trenerem Teddym Atlasem w narożniku Bradley zaprezentował się najlepiej w karierze i całkowicie rozbił rywala. Słynący z odporności na ciosy Rios złamał się po blisko półgodzinnym laniu. W dziewiątej rundzie dwa razy wylądował na deskach po uderzeniach czempiona na tułów. Wtedy sędzia przerwał nierówną walkę.
- Stoczyłem zbyt wiele wojen, moje ciało nie jest już takie samo. Czas skończyć z boksem – mówił zalany łzami Rios.
Zwycięski Bradley może teraz liczyć na rewanż ze swoim jedynym pogromcą – Filipińczykiem Mannym Pacquiao (37 l., 57-6-2, 38 k.o.).