"Super Express": - Jak twoje przygotowania do walki?
Artur Binkowski: - Zacznijmy od tego, że chcę, abyś napisała, że jestem Polakiem, a nie Kanadyjczykiem polskiego pochodzenia. Jestem bardzo wrażliwy na tym punkcie, bo jestem wielkim patriotą. Bardzo mnie drażni, kiedy Polacy mieszkający na obczyźnie w zaledwie kilka lat nagle zapominają ojczystego języka.
- Dobrze, coś jeszcze?
- Tak, w ostatnim artykule napisałaś, że biłem się z policjantem, a to nie było tak. Biło mnie czterech i ledwo uszedłem z życiem, założyłem im o to sprawę w sądzie. Wkrótce się przekonamy, czy w Kanadzie jest prawdziwa sprawiedliwość i czy jest dla wszystkich.
- Artur, może pogadamy w końcu o boksie...
- Jestem w formie, trenuję i sparuję. Zimnoch ma serce do walki, ale mimo że jest zawodowcem, to ciągle walczy jak amator. Widziałem jego walkę z 48-letnim Oliverem McCallem, z którym się męczył przez 8 rund i nawet nie posłał go na deski. Poza tym jest konfidentem, wiem, co mówię.
Artur Binkowski: Odgryzę Zimnochowi ucho i je zjem [WYWIAD]
- Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
- Nie. Powiem tylko, że sprawdziłem to i wiem, co mówię. A ja konfidentów nie lubię.
- Kiedy przylatujesz do Polski?
- Pięć dni przed walką.
- Czy to jest wystarczający czas na aklimatyzację?
- Tak, ja bym pokonał Zimnocha, nawet gdybym do Wieliczki pojechał prosto z lotniska. Nie potrzebuję dużo czasu na aklimatyzację. Do Polski lecę sam, moja rodzina dopiero niedawno się dowiedziała, że walczę.
- Jakie masz słabe punkty?
- Po 6 latach nieobecności w ringu czuję ten czas, który mi uciekł. Ale wiem, że jeszcze mogę go dogonić.