"Super Express": - Twoi dziadkowie urodzili się w Polsce. Czujesz się Polakiem?
Carl Froch: - Tak, mam polskie geny i polską krew w żyłach. Po moich przodkach odziedziczyłem wielką siłę i imponuję trenerom na siłowni.
- Bywasz w Polsce?
- Tak, dwa razy. Odwiedzałem Kraków, miasto mojego dziadka Wojciecha. Byłem również w Warszawie.
- Jesteś fanem Nottingham Forrest. Poznałeś Radosława Majewskiego?
- Niestety, nie. Znam kilku piłkarzy osobiście, ale nie poznałem jeszcze Majewskiego. Wiem tylko, że to bardzo dobry piłkarz i cieszę się, że do nas trafił. Mam nadzieję, że już niedługo pogadam z nim osobiście.
- Jak idą przygotowania do twojej walki z Arthurem Abrahamem?
- Dopiero zacząłem intensywnie trenować, ale wiem, jak skończy się ta walka - poślę tego "Króla Artura" na deski. Będę dla Abrahama za szybki i za silny.
- Jedno z sugerowanych miejsc tej walki to Warszawa.
- Tak, wiem, promotor mówił mi o tym. Mam tylko wątpliwości, czy to dobre miejsce, nie sądzę, żebym miał tam zbyt wielu fanów, chociaż mam polskie pochodzenie. A kibicom z Anglii trudno będzie tam dotrzeć. Wolałbym stoczyć tę walkę w moim rodzinnym mieście Nottingham. Na pewno nie chcę walczyć w Niemczech.
- Dlaczego?
- Sędziowie tam są skorumpowani i niesprawiedliwi. Możesz spuścić przeciwnikowi manto, a później okazuje się, że przegrałeś po decyzji sędziów. Dlatego odmawiam walki w Niemczech.
- Warszawa lepsza?
- Zdecydowanie! (śmiech)