"Super Express": - Jak przebiegła aklimatyzacja w Salt Lake City?
Jan Błachowicz: - Pierwsze dni jak zwykle były ciężkie. Po pierwsze 8 godzin różnicy, po drugie miasto leży na znacznie większej wysokości niż Warszawa, w której mieszkam na co dzień. Po tygodniu było już jednak ok, spałem dobrze i jeśli chodzi o kwestię aklimatyzacji, to nie chcę zapeszać, ale czuję się lepiej niż przed poprzednimi pojedynkami w Ameryce.
- Nad wydolnością zawsze pracujesz w Tatrach, ale i w okolicach Salt Lake City są fajne góry.
- Zgadza się. Zresztą kilka dni po wylądowaniu weszliśmy na prawie 3000 m, żeby jeszcze lepiej się zaaklimatyzować. Było fajne jeziorko, super widoki, ale i tak nasze polskie góry są najpiękniejsze. Z kolei tydzień przed walką, żeby już zbytnio nie męczyć nóg, ruszyliśmy w góry samochodami. To był taki off-road, a wszystko po to, by zbytnio się nie wysilając jak najwięcej czasu spędzić na wysokości. Poza tym w górach głowa odpoczywa najlepiej.
Jan Błachowicz deklaruje gotowość do wojny. Chce znokautować Pereirę. Poważna deklaracja zawodnika
- Skupmy się na walce. Kilkanaście dni przed pojedynkiem gruchnęła wiadomość, że z Pereirą możesz się bić o tytuł. Ostatecznie tak nie będzie, ale czy to była tylko plotka, czy rzeczywiście coś było na rzeczy?
- Były rozmowy, ale włodarze UFC zdecydowali, że będzie tak jak miało być od samego początku, czyli będziemy się bić z Pereirą o miano oficjalnego pretendenta do tytułu. Wygrany w kolejnym starciu rywalizować będzie o pas, ale raczej nie z Jamahalem Hillem, który go zwakował, a Jirim Prochazką, który ma już wrócić po kontuzji.
- Rozpracowaliście Pereirę od A do Z?
- Na papierze mamy go rozpisanego. Często się otwiera i zostawia miejsce, by go znokautować lub obalić. Czuję się dobrze przygotowany, przerobiliśmy mnóstwo scenariuszy na ten pojedynek i głęboko wierzę w to, że znajdziemy sposób, by pokonać go przed czasem.
- Jeśli stójka to Pereira, jeśli parter to Błachowicz. Zgadzasz się z takimi opiniami ekspertów?
- Walka zaczyna się w stójce i ja chcę się sprawdzić z takim zawodnikiem jak Pereira właśnie w stójce. To dla mnie wyzwanie. A jak mnie trafi i nie daj Boże zakręci się w głowie, to wiadomo, że będę chciał go obalić. Wtedy też będę szukał brudnych zapasów itd. Sam jestem ciekaw jak ta walka się potoczy, ale moja wizualizacja jest taka, że w drugiej rundzie poddam go lub znokautuję.
- To będzie kolejna walka o coś dużego. Trudno mentalnie być ciągle gotowym na wielkie wyzwania?
- Jestem w tym sporcie całe życie i umiem kontrolować te emocje. A jak był kryzys, to poprosiłem o pomoc coacha, który wyciągnął mnie ze sportowego dołka i pokazał jak na nowo ustawić sobie mental i głowę. Oczywiście różne myśli ciągle kotłują się z tyłu głowy, ale to jest motywujące, a nie blokujące. Cieszę się z tego, że cały czas jestem w grze, że cały czas jestem wysoko - to sprawia, że chce się to nadal robić z przyjemnością.
- To będzie twój jubileuszowy 20. pojedynek w UFC. Wiedziałeś o tym?
- Tak, bo już ktoś mi to powiedział, ale sam z siebie nie liczyłem. Wydaje mi się, że zawodnicy zwracają na coś takiego uwagę dopiero po zakończeniu kariery. Wcześniej nikt o tym nie myśli i nie zawraca sobie tym głowy. Ja też będę się tym jarał później, bo teraz skupiam się tylko na sobocie. Chcę się dobrze bawić, mieć z tego radość, dać dobrą walkę i wygrać ją w dobrym stylu.
Potężny konar daje specjalną moc Janowi Błachowiczowi. Wszystko widać na wideo nagranym zza krzaków