Dla Gamrota był to powrót do federacji KSW po 20 miesiącach nieobecności i trzeba przyznać, że wrócił w wielkim stylu. Polak już w pierwszej rundzie rozkwasił rywalowi nos i konsekwentnie lał go w stójce. Gamrot znany jest ze swych umiejętności zapaśniczych, jednak w pojedynku z Parkiem praktycznie nie schodził do parteru. Niczym doświadczony pięściarz - konsekwetnie obijał rywala ciosami z różnych płaszczyzn. – Miałem dwa plany na tę walkę i w jej trakcie zdecydowałem się na wariant „B”. Planem „A” było skończenie walki w parterze, ale czułem się tak pewny w stójce, że nie mogłem z tego nie skorzystać – mówił po gali zawodnik American Top Team.
KSW 53: Wyniki walk. Polak rozkwasił twarz rywala. Lekarz przerwał starcie Gamrot - Parke
Z biegiem czasu Gamrot dołożył do repertuaru ciosów uderzenia łokciem, czego efekty były szybko widoczne na twarzy Parke’a. W 2. rundzie kibice mogli przeżyć deja vu z pojedynku z października 2017 roku z Dublina, gdy walkę uznano za nieodbytą, bo Parke zgłosił kontuzję oka. Sytuacja się powtórzyła, „Stromin” znów sugerował, że dostał palcem w oko, ale tym razem zgłosił gotowość do dalszej walki i to pomimo potężnej opuchlizny. Kolejne minuty należały jednak do Gamrota, który przekładał rywala z ręki do ręki, aż w końcu w 3. rundzie sędzia skonsultował się z lekarzem, który stwierdził, że należy przerwać męki Parke’a. Po walce Irlandczyk z Północy przeprosił Gamrota i jego bliskich za obelgi, które rzucał w ostatnich latach, a Polak przybił mu piątkę.
– Cieszę się, że temat Normana Parke’a definitywnie się zakończył – mówił „Gamer”.
Po walce Parke wyglądał niczym ofiara rozboju. Był opatrywany przez medyków jeszcze dobre kilkadziesiąt minut po gali, aż w końcu zadecydowano, by przewieźć go do jednego z warszawskich szpitali, by poddać go dokładniejszej obserwacji.
„Strominowi” życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia, natomiast Gamrotowi wypada wyłącznie pogratulować, bo po raz kolejny udowodnił, że jest już gotowy, by spróbować swoich sił w największej federacji na świecie UFC.