Mariusz Pudzianowski jest obecnie jedną z największych gwiazd mieszanych sztuk walki w Polsce. Zawodnik KSW niebawem stoczy kolejną walkę. Już w najbliższą sobotę zmierzy się z Łukaszem "Jurasem" Jurkowskim i będzie to dla niego dwudziesta trzecia walka w karierze. Niekiedy aż ciężko uwierzyć, że od debiutu Pudzianowskiego w sportach walki minęło niemal dwanaście lat. Początki dla samego zawodnika były ciężkie, ponieważ jego ciało zupełnie nie było przygotowane do mieszanych sztuk walki, co widać było po zmęczeniu Pudzianowskiego. Zbyt duża tkanka mięśniowa w tym sporcie nie jest dobrym rozwiązaniem, dlatego też były strongman musiał zrzucać kolejne kilogramy w kolejnych latach.
Zobacz: Don Kasjo PRZERAŻAJĄCO o przyszłości i zdrowiu Artura Szpilki. Poważna przestroga, te słowa zatrważają
W programie "Koloseum" na antenie Polsatu Sport Pudzianowski wrócił wspomnieniami do początków swojej kariery w MMA. Został zapytany o walkę, której do dziś nie może zapomnieć ze względu na straconą szansę na wygraną. Jednocześnie wyjawił, w jak fatalnym stanie był po jednym z pojedynków. - To na pewno były dwie walki z Jamesem Thompsonem. Za pierwszym razem miałem go na tacy. Nic mi nie robił, a mnie zabrakło tlenu, siły, żeby go dobić. Wiedziałem, co miałem zrobić, ale nie miałem siły podnieść rąk. Wystarczy, że się położył na mnie i to wystarczyło, żeby przegrać - powiedział Pudzianowski.
Przeczytaj: Koszmarny wypadek Mariusza Pudzianowskiego. Ucięło mu palce! Krew lała się strumieniami, uratowała go mama
- Głowa chciała, ale ciało nie pozwoliła. Bezwład totalny. Po tym jak zszedłem do szatni nie mogłem się ruszyć i zastanawiałem się, jak zawodnicy mogą jeszcze udzielać wywiadów po walce. Wyprowadziło mnie dwóch chłopaków, zaprowadzili mnie do szatni, położyli i... zgon. Odcięło mnie totalnie. Mogliby mnie kroić, robić co chcą, a ja nie mógłbym nawet palcem kiwnąć. Dopiero po półgodziny, czterdziestu minutach zacząłem wstawać i wracać do siebie - opowiedział Mariusz Pudzianowski.