Sprawą ciężkiego nokautu, jakiego Artur "Waluś" Walczak doznał na gali Punchdown 5, żyła cała Polska. Były strongman w półfinałowej walce turnieju przyjął potężny cios od Dawida "Zalesia" Zalewskiego, po którym runął na ziemię. Przy Walczaku pojawiły się służby ratunkowe, a następnie został przetransportowany do szpitala. Jego stan określano jako krytyczny.
Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Zawodnik PunchDown zmarł po dramatycznym nokaucie
Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Podano przyczynę śmierci
Okazało się, że doszło do rozległego wylewu krwi do mózgu i wytworzył się ogromny krwiak. Niezbędna była operacja, która miała na celu usunięcie krwiaka. Po zabiegu Walczak został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, w której utrzymywany był przez ponad miesiąc. Niestety w piątek poinformowano o śmierci byłego strongmana.
Gwiazdy Punchdown żegnają Walusia. Artur Walczak zmarł w szpitalu. Wielka tragedia
Jak informuje RadioZet, przyczyną śmierci Walusia była niewydolność wielonarządowa. - Zmarł strongman Artur Walczak, uczestnik gali PunchDown. Był w śpiączce farmakologicznej od ponad miesiąca. Przyczyną śmierci była niewydolność wielonarządowa z powodu nieodwracalnego uszkodzenia centralnego układu nerwowego. Sprawę wyjaśnia prokuratura - czytamy na Twitterze Grażyny Wiatr.
Artur "Waluś" Walczak znany był przede wszystkim jako strongman. Karierę w tej dyscyplinie zaczynał ponad 20 lat temu i w zawodach odnosił dużo sukcesów. Na jego koncie było wiele medali. Kiedy przestał startować w konkursach, udzielał się w nich jako sędzia oraz organizator. Miał również epizod w mieszanych sztukach walki, w których stoczył trzy pojedynki.