Do zimy droga jeszcze daleka, ale mimo wszystko skoczkowie narciarscy i sztab szkoleniowy czasu ma niewiele. Po ogłoszeniu, że nowym trenerem kadry został Thomas Thurnbichler niemal od razu zakasano rękawy do pracy i zaczęto wprowadzać w życie pomysły Austriaka. Ale to co najważniejsze, a więc praca z zawodnikami, dopiero przed nim.
Małysz nawiązał do Horngachera. Chodzi o ważny szczegół
Bo cała ocena jego pracy będzie w dużej mierze zależna od tego, jak w najbliższym sezonie zaprezentują się liderzy biało-czerwonej kadry. Thurnbichler ma przede wszystkim jedno zadanie, odbudować ich formę i sprawić, aby znów rywalizowali o największe triumfy. Dla Austriaka to pierwsze tak poważne wyzwanie w karierze szkoleniowca.
Ale od początku widać w 32-latku zapał do pracy. Nie minął nawet miesiąc, od kiedy Thurnbichler został ogłoszony trenerem reprezentacji Polski, a wiele znaków zapytania już zniknęło. Niedawno poznaliśmy sztaby szkoleniowe. Wszystko rozstrzygnęło się na zgrupowaniu trenerów w Wiedniu, a w rozmowie z portalem skijumping.pl więcej na ten temat opowiedział Adam Małysz.
Małysz o komunikacji wśród trenerów. Kluczowa kwestia
Jedno z pytań dotyczyło bariery językowej. Okazuje się, że było to pewnym utrudnieniem. - Niektórzy bardzo się bali. Na początku zorganizowano zapoznanie, w ramach którego każdy miał powiedzieć o sobie parę słów. Nie każdy świetnie włada językiem angielskim, ale wszyscy byli w stanie powiedzieć coś o sobie - zdradził dyrektor ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN.
Zdradził również, że w kwestii języka będzie to funkcjonowało na podobnych zasadach, co u Stefana Horngachera. - Nowy trener główny i jego asystenci na pewno nauczą się też kilku polskich zwrotów, bo tak funkcjonowało to za kadencji Stefana Horngachera. Dość szybko nauczył się podstaw, które pozwalały na komunikowanie się za pomocą mieszanki języka polskiego, angielskiego i niemieckiego - zdradził Małysz.