"Super Express": - Po pięciu miejscach na podium w Pucharze Świata czujesz, że otwiera się wielka szansa na sukces na 500 m w MŚ?
Artur Waś: - Wyniki są dobre, na treningach też idzie mi doskonale, więc wszystko wskazuje na to, że mogę być wysoko. Staram się jednak nie napinać i nie tworzyć niepotrzebnej presji. Wiem, że stać mnie na medal. To mój najlepszy sezon w życiu.
- Czy wiele musiałeś poświęcić, żeby trafić pod skrzydła słynnego Kanadyjczyka Jeremy'ego Wotherspoona?
- Nie tak dużo, wystarczyło... sprzedać samochód. Miałem opla omegę, którego musiałem się pozbyć, gdy otworzyła się szansa wyjazdu do Kanady na treningi z Jeremym. Akurat wystarczyło na bilet i wyżywienie. Decyzja o sprzedaży auta była szybka, bo uważam, że gdy realizuje się marzenia, nie ma co zwlekać. Potem trafiłem do szkoły w Inzell, gdzie mogłem już liczyć na finansową pomoc polskiej i światowej federacji.
MŚ w Falun: Kadra reprezentacji Polski
- Pozyskałeś świetnego trenera, ale nie masz czym jeździć?
- Trochę mi zaczyna brakować samochodu. Mam nadzieję, że po sezonie uda mi się uzbierać pieniądze i coś wreszcie kupię.
- Tylko że w łyżwiarstwie szybkim trudno o wielkie profity...
- Nawet nie wiem, jakie są nagrody za medale MŚ. Gdybym uprawiał sport tylko dla pieniędzy, musiałbym zmienić dyscyplinę. Oczywiście liczę na dobre miejsca, dzięki którym mam szansę na stypendium i dodatkowe nagrody ministerialne. To pomaga funkcjonować, a dobre rezultaty zachęcają sponsorów.
- Masz najszybszy start z całej światowej czołówki. To prawda, że jesteś szybszy od Usaina Bolta?
- Faktycznie, moje czasy na pierwszych 100 metrach na tafli są podobne do tych, jakie uzyskuje Jamajczyk na bieżni. Mój rekord to 9,54 sekundy. Usain nie miałby ze mną szans. Oczywiście gdyby założył łyżwy (śmiech).
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail