Kazimierz Długopolski nie gryzie się w język. Mocno o Stoecklu
Rezygnacja Alexandra Stoeckla z funkcji dyrektora sportowego w Polskim Związku Narciarskim odbiła się szerokim echem w Polsce oraz innych krajach mocno zainteresowanych skokami narciarskimi. Jest to o tyle zaskakujące, że swoją pracę zaczął on kilka miesięcy temu, a do tego jest uznawany za jednego z najlepszych fachowców w tej dyscyplinie. Kolorytu całej sprawie nadaje mocne oświadczenie Austriaka, w którym dość ostro uderza on w Adama Małysza i jego sposób kierowania związkiem. Nie brakuje głosów krytykujących prezesa PZN w tej sytuacji, duża część ekspertów i fanów jego obwinia za całą sytuację, jednak pojawiły się także zarzuty wobec Stoeckla – przede wszystkim takie, że... niewiele wnosił do funkcjonowania polskiej kadry.
Jednym z największych krytyków Stoeckla zdaje się być Kazimierz Długopolski, legendarny trener. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty stwierdził on wprost, że to... dobrze, że Austriak odszedł. – Jaką on rolę spełniał? Ja nie widziałem przez całą zimę żadnej jego działalności. Mieliśmy raz spotkanie jako trenerzy w Zakopanem i mówił, że będzie się kręcił wokół trenerów, coś doradzał. I na tym się skończyło. Raz w Szczyrku mieliśmy wykład z nim, trwało to z trzy godziny i tyle. Nic więcej nie robił. Ja osobiście nie dostrzegam żadnego pożytku z tego, że pracował w PZN – ocenił Długopolski.
Kolejny problem Adama Małysza. Nie tylko Stoeckl zrezygnował, kolejne odejścia
Trener zauważa też, że Stoeckl mógł zostać wcześniej przesunięty w miejsce Thomasa Thurnbichlera. – Nie wiem, czy to na pewno odpowiedni moment na opuszczanie okrętu. Przypuszczałem, że PZN podziękuje Thurnbichlerowi, a w jego miejsce wejdzie Stoeckl. Widziałem go jako pierwszego trenera, a nie dyrektora – ocenił Długopolski, który uważa, że ostatecznie niewiele się zmieni. – Ta decyzja nic nie zmienia. Pół żartem, pół serio, za jego pensję można by opłacić kilku innych polskich trenerów – zakończył.