Nie był to do końca udany weekend dla czołowych zawodników Pucharu Świata. Zaatakowali zawodnicy, którzy starają się przebić do czołowej piątki i doskonale wykorzystali słabość liderów. Ogromne problemy w Zakopanem miał przede wszystkim Halvor Egner Granerud. Lider klasyfikacji generalnej już podczas treningów i kwalifikacji pokazywał, że skocznia w stolicy polskich Tatr nie do końca mu "leży".
Andrzej Stękała dalej chce być kelnerem. A tym sezonie zarobił niemal 150 TYSIĘCY
Norweg ogromne problemy miał przede wszystkim z pozycją dojazdową. Na progu tracił nawet kilometr na godzinę w porównaniu z innymi zawodnikami. A taka różnica zdecydowanie wpływa na długość skoków. Sam Adam Małysz w rozmowie z portalem skijumping.pl powiedział, że nie dowierzał w tak ogromne kłopoty Graneruda.
- Widzieliśmy jego prędkości i wszyscy byliśmy w szoku - powiedział legendarny skoczek. W konsekwencji lider Pucharu Świata w niedzielnym konkursie zajął dopiero 23. miejsce i rywale odrobili do niego nieco strat. Małysz przestrzega jednak, że Granerud wciąż jest groźny. - Byłbym ostrożny. On nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - uważa Małysz.