Justyna Kowalczyk to jedna z tych postaci, która na przestrzeni lat dostarczała fanom dużo radości i emocji, wygrywając kolejne zawody w biegach narciarskich, w których startowała. Nic więc dziwnego, że biegaczka narciarska zyskała rzeszę wiernych fanów, dla których w dalszym ciągu jest ważną postacią, nawet po zakończeniu swojej kariery. Internauci stale o niej pamiętają i dzielą z nią każde wydarzenie z jej życia. Mistrzyni olimpijska z Vancouver oraz Soczi, dwukrtona mistrzyni świata oraz zdobywczyni wielu medali przeżyła w swoim życiu wiele wspaniałych chwil, przede wszystkim odnosząc kolejne sukcesy. Jak się jednak okazało, Kowalczyk zmagała się również z potworną chorobą, która mogła zrujnować jej życie i zaprzepaścić to, na co pracowała przez lata. W pewnym momencie zastanawiała się nawet nad porzuceniem nart.
Kowalczyk była frakiem
Biegaczka narciarska opowiedziała o swoich zmaganiach w jednym z wywiadów, którego udzieliła przed laty. To wtedy właśnie wyszło na jaw, że mistrzyni olimpijska walczy z depresją, która zmieniła jej życie w prawdziwe piekło. Kowalczyk przyznała wtedy, że chociaż na zewnątrz wszystko wyglądało normalnie, to przed kamerami stwarzała pozory. Sytuacja wyglądała zupełnie inaczej poza światłem reflektorów. Jak sama przyznała, była frakiem. Poznajcie szczegóły choroby polskiej mistrzyni w naszej galerii poniżej!