Austriak rozpoczął pracę z Norweską Federacją Narciarską (NSF) w 2011 roku, zastępując Fina Mikę Kojonkoskiego i już po kilku miesiącach zabłysnął w telewizyjnych wywiadach świetnym opanowaniem języka norweskiego. Miał odpowiedni akcent i używał idiomów, czym zyskał szacunek i sympatię kibiców. Z NSF rozstał sie po 13 latach w maju i od sierpnia pracuje w PZN.
Alexander Stoeckl: zdecydowałem się nauczyć tego języka, najpierw w prostej wersji mówionej
- Język niemiecki i norweski należą do tej samej grupy językowej, więc nie było tak strasznie trudno, lecz polski należy już do innej grupy ze skomplikowaną gramatyką. Wiem, że będzie mi bardzo trudno, ale zdecydowałem się nauczyć tego języka, najpierw w prostej wersji mówionej - powiedział szkoleniowiec norweskiemu dziennikowi "Dagbladet", czym z pewnością uradował kibiców skoków w naszym kraju.
Przyznał jednak, że w rzeczywistości nigdy nie opanuje polskiego na podobnym poziomie, jak zrobił to z norweskim, głównie ze względu na inną sytuację prywatną i zawodową.
Alexander Stoeckl: nadal mieszkam z rodziną w Norwegii i nie zamierzam się stąd wyprowadzać
- Do Norwegii przeprowadziłem się od razu po podpisaniu kontraktu z NSF i wszedłem w rzeczywistość tego kraju z dźwiękiem języka dookoła i codziennie, więc szybko się osłuchałem. Nadal mieszkam z rodziną w Norwegii i nie zamierzam się stąd wyprowadzać. Przylatuję bezpośrednim samolotem z Oslo do Krakowa, a jest ich kilka dziennie. Nie jest to uciążliwe, ponieważ do pracy mam z lotniska w Polsce zaledwie 20 minut - wyjaśnił.