Wydawało się, że klapa w Garmisch-Partenkirchen definitywnie zakończy występy Polaków w 70. edycji TCS. Powrotu do kraju nie będzie, skoczkowie zostają w grze. Najdłużej ważyły się losy Kamila Stocha. Ten dopiero dziś po południu zdecydował, że chce zostać, pomimo fatalnego występu w noworocznych zawodach.
Teraz za Stocha i spółkę muszą przemówić skoki, bo nastroje w kadrze są grobowe. Skoczkowie sami postawili na (cmentarną) ciszę i nie chcą rozmawiać. Stoch już po próbie w Ga-Pa rzucił jedynie: nie ma o czym gadać. I w sumie ma racje, bowiem od zawodów w Engelbergu ani razu nie oddał skoku, który dałby mu miejsce w czołowej piętnastce.
Wielki rywal Adama Małysza wznawia karierę! Podjął decyzję, legenda stanie na skoczni
Nastroje nie mogą być inne, ale już jutro znów trzeba walczyć. Od lat mówi się, że Bergisel to obiekt kapryśny, który nie lubi skoczków bez formy. Rok w rok prowokuje też swoim widokiem z belki startowej. Każdy, kto chce mierzyć się z Bergisel – musi spojrzeć na słynny cmentarz. Gdy jest się na rozbiegu, to widać go idealnie.
Nikt jednak nie wierzy, że już zaraz nastąpi pogrzeb polskich skoków. Piotr Żyła udowodnił, że jest już o krok od znalezienia właściwej dyspozycji, a Stoch powinien sobie przypomnieć ostatnie lata na Bergisel. Wygrał tu rok temu (Dawid Kubacki był trzeci!), zwyciężał również w 2018 roku. Jutro kwalifikacje (transmisja o 13.30 w Eurosporcie 1 i player.pl), a potem czas na pierwszy w tym TCS… awans Stocha do 2. serii.
Kamil Stoch podjął trudną decyzję w sprawie startu w Innsbrucku