Maciej Kot

i

Autor: Cyfrasport Maciej Kot

Maciej Kot: Mam nieprzespane noce przez swoje skoki [DUŻY WYWIAD]

2021-02-10 20:36

- Nie zasnę, póki nie dowiem się, co mogę zrobić lepiej. Taki mam charakter - mówi Maciej Kot. Polski skoczek narciarski od jakiegoś czasu zawodzi, ale teraz liczy na dobry występ podczas weekendu z Pucharem Świata w Zakopanem.

- Mam nadzieję, że masz siły na Zakopane, bo w Willingen skakałeś w czterech konkursach w ciągu doby.

- Jeszcze w swoim życiu nie spotkałem się z taką sytuacją, by skakać cztery konkursy w niecałe 24 godziny. To specyficzna cecha Pucharu Kontynentalnego. Nie ma transmisji telewizyjnych, można wszystko. Jak nie ma pogody w niedzielę, to robi się dwa konkursy w sobotę. Skakaliśmy w piątek wieczorem i w sobotę z samego rana. Nie było łatwo. Wróciliśmy do hotelu po dwóch zawodach o godz. 20.30. Zjedliśmy kolację, odbyliśmy regenerację i następnego dnia o 8.00 rano rozgrzewka, bo o 9.00 kolejne zawody. To było spore wyzwanie, ale każdy miał jednakowe szanse. Dobrze, że się odbyły.

- Jakie nadzieje przed weekendem w Zakopanem?

Skaczę u siebie. Szkoda, że bez kibiców. Magicznej atmosfery nie będzie. Pozostanie wartość sportowa, trzeba będzie dać siebie wszystko. Plan minimum, to punkty. Chciałbym je zdobyć. Chcę wystartować w niedzielnym konkursie, bo w sobotę mamy kwotę krajową, więc może skakać aż trzynastu Polaków. W niedziele będzie tylko siedem miejsc. W sumie nie jest to rywalizacja o siedem miejsc, a o pozostałem trzy. Muszę się skupić na tym, co robiłem w Willingen. Nie jestem jednak zawodnikiem, któremu wystarczą pochwały za poprawę jakiegoś elementu. Za tym musi pójść konkretny efekt. Tego oczekuję. Potrzebuję tego, bo chcę cieszyć się skokami. Potrzebuję trochę radości - dla siebie i kibiców. Wiem, że trzymają kciuki.

Kamil Stoch po konkursie indywidualnym w Zakopanem

- Sezon zacząłeś od 20. miejsca w Wiśle, spodziewałeś się, że niedługo potem wypadniesz z Pucharu Świata?

- Trudno myśleć o lutym, gdy jest koniec listopada. Na pewno jednak nie pomyślałbym, że będę w takiej sytuacji. Za mną sporo walki na skoczni, by poprawić kluczowe elementy. Końcówka przygotowań do zimy była obiecująca, a zawody w Wiśle poszły - powiedziałbym - powyżej oczekiwań. Później nie wszystko było zgodnie z planem. Chciałem w Kuusamo pójść za ciosem, chciałem zyskać pewność siebie, ale mnie tam zabrakło w PŚ. Nie mam jednak pretensji do trenerów, bo okazało się, że podjęli dobre decyzje. Rosja w moim wykonaniu nie była najgorsza, była nadzieja na pozytywny rozwój sytuacji, potem w Kuusamo wywalczyłem kwotę startową na TCS. Wydawało mi się, że wracam do PŚ i że zostanę do końca sezonu. Od tego momentu wszystko zaczęło się psuć. Paradoksalnie dobry występ w PK w Kuusamo nie był potrzebny. Jak bym później wrócił do PŚ i skokami w PK zbudował pewność siebie, to może byłoby lepiej. Gdybać zawsze można.

- Poradzenie sobie z tym wszystkim jest trudne? Dosięga Cię tzw. hejt?

- Każdy sportowiec się z tym spotyka. Nie jest łatwo zaakceptować sytuację, gdy nic nie idzie, mając poczucie tego, że każdego dnia ciężko pracuję. Mam dużo wyrzeczeń, z którymi się godzę. Robię wszystko, a nie mam wyników. Cały czas próbuję znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Przyznam się, że od paru miesięcy miewam nieprzespane noce. Leżę i myślę, co zrobić, żeby było lepiej. Czasami przynosi to dobre efekty, czasami złe. Nie zasnę, póki nie dowiem się, co mogę zrobić lepiej. Taki mam charakter. Chciałbym, by analiza trwała mniej czasu, a po skokach wyłączyć umysł. Szukam rzeczy, które starają się mnie odciąć od tego. Siwych włosów mi przybyło, chyba będę musiał wystąpić o odszkodowanie od PZN (śmiech). Te siwe włosy to moja wina, trzeba zacząć farbować włosy. Mam wsparcie od rodziny i przyjaciół, a to jest nieocenione. Mam też wiernych kibiców. Krytykę zawsze przyjmę z pokorą. Krytykę, z której coś wynika. Cenię sobie kulturalny dialog. Często spotykam się z ludźmi, którzy krytykują mnie, ale są otwarci na rozmowy. Po pięciu minutach przyznają mi rację, lub na odwrót. Lubię z przyjaciółmi siąść na godzinę lub dwie i rozmawiać na poważne tematy. Zawsze znajdą się ci, którzy znajdą coś na ciebie. Nieważne co zrobisz. Najbardziej przejmujemy się 1 proc. negatywnych komentarzy i nie widzimy 99 proc. pozytywnych. Czasami trzeba w ogóle nie czytać.

Małysz OSTRO o ZAROBKACH Niemców. Nie zostawił złudzeń

- Efektowny powrót do kadry Andrzeja Stękały jest inspiracją? Halvor Egner Granerud ponoć też latem zaczął wszystko od zera.

- To duża motywacja. Andrzej jest na świeczniku i dużo ludzi poznało jego historię. To inspirujące i bardzo motywujące. To pokazuje, że można osiągnąć sukces, nawet jeśli trzeba cztery lata zacisnąć zęby. On może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie. Wielkie brawa dla Andrzeja, jest inspiracją dla wielu młodych ludzi. Halvor Egner Granerud dla wielu był "no name", teraz stał się dominatorem. To są przykłady, że skoki narciarskie są nieprzewidywalne. Nie wiesz dlaczego ktoś łapie formę, to czucie. I odlatuje. To nadzieja i wielka motywacja. Zazdrość, to słowo, którego się nie boję. W Polsce dosyć źle się kojarzy. Boimy się zazdrościć, a zazdrość ma dwa oblicza. W moim przypadku jest to zazdrość pozytywna, napędzająca do pracy.

- Andrzej Stękała jeszcze niedawno łączył skakanie z pracą w restauracji, ty wciąż możesz skupić się wyłącznie na skokach?

- Mam to szczęście, że nie muszę co miesiąc spoglądać w portfel i myśleć czy będę miał za co zrobić zakupy. Myślę, że z domu wyniosłem takie wychowanie, że nie można żyć ponad stan i trzeba oszczędzać na gorsze czasy. Poprzez takie oszczędzanie, inwestowanie i skromny styl życia mam taki komfort, że nawet jeśli nie idzie, to mogę skupić się na skokach. Dać sobie nawet rok na powrót do formy. Nie byłoby takiego komfortu psychicznego, gdyby nie zaufani partnerzy. Firma Wagraf, są ze mną jedenaście lat, bez względu na wszystko. A były wzloty i upadki. Wspiera mnie również Bridgestone. Jestem ambasadorem kampanii - "Podążaj za marzeniami bez względu na wszystko". A ja walczę o swoje cele i marzenia. Chciałbym dobrymi wynikami im podziękować, bo żadne słowa tu nie zadziałają lepiej od podium.

Justyna Kowalczyk NIE DO POZNANIA. Ekstremalna przemiana w jeden dzień, potworny mróz zrobił swoje

Sondre Ringen przekazał jakiś prezent za pożyczenie wiązań?

Wystarczyło, że podziękował. Fajnie, że tam informacja wypłynęła, choć nie spodziewałem się, że tak się stanie. To tylko przykład, że warto sobie pomagać. W sporcie jest miejsce na koleżeństwo, przyjaźń i gesty. Dla mnie to był oczywiste, że trzeba pomóc. Norwegom nie doleciały narty. Walczyli na nartach przedskoczków lub Słoweńców. I osiągali dobre wyniki. Sondre Ringen miał szczęście, że Słoweńcy dali mu nowe narty, a ja miałem do niech wiązania. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będziemy potrzebować pomocy, ale jeśli w Norwegii coś mi się stanie, to wiem do kogo dzwonić.

Najnowsze