Od kilku miesięcy słyszymy, że z polskim zapleczem skoków narciarskich nie jest dobrze. Z powodów finansowych z uprawiania tego sportu zrezygnowało dwóch młodych i utalentowanych zawodników. Trzeci natomiast uskarża się na metody treningowe, które w polskiej kadrze zaprowadził Stefan Horngacher.
Uwaga, przepaść! 5 ekstremalnych atrakcji, na które odważą się tylko nieliczni
23-letni Andrzej Stękała narzekał na niego w rozmowie z portalem Sport.onet.pl, obarczając winą za swoje niepowodzenia właśnie Austriaka. - Kiedy z nim skakałem, to nawet nie miałem ochoty przychodzić na treningi. Całkowicie przestawił moją technikę, choć to mi nie pasowało i źle się czułem. Nie lubił mnie, zresztą ja jego też. Nie przepadaliśmy za sobą. Nie ufałem trenerowi Horngacherowi. Z góry narzucił mi coś, co mi nie pasowało - powiedział.
Skoczek reprezentujący barwy AZS-u Zakopane osiągał w końcówce sezonu niezłe wyniki, ale nagle wszystko się posypało. W sezonie 2015/2016 zdobył w Pucharze Świata 105 punktów. Raz znalazł się nawet w czołowej dziesiątce (szóste miejsce w Trondheim), a z drużyną stanął na podium.
- Źle mi się skakało, a trener nie próbował zrobić skoków pode mnie, tylko ja musiałem się dostosować do narzuconego stylu. Nie dałem rady. Miałem nawet poprzestawiane zapięcia w nartach. Kompletnie nie czułem tego - zarzuca Horngacherowi Stękała.
Czy sytuacja zmieni się wraz z odejściem Austriaka? Pewien progres można już zauważyć. 23-letni zawodnik znajdował się w czołówce Pucharu Kontynentalnego w końcówce sezonu. Jeśli w nadchodzącym sezonie dostanie swoją szansę, to może znowu wróci do czołowej trzydziestki?
