Jeszcze trzy tygodnie temu Stoch nie zakwalifikował się do konkursu Pucharu Świata w Willingen i został wycofany ze startów w elicie. Odpoczynek od skoków i spokojny czas w Polsce przyniosły zamierzony skutek i 35-latek wrócił do wysokiej formy w kluczowym momencie. Niewiele brakowało, a już na normalnej skoczni cieszyłby się z trzeciego indywidualnego medalu MŚ w karierze (po złocie w 2013 i srebrze w 2019 r.). Sobotni konkurs w Planicy stał jednak na bardzo wysokim poziomie i o medalach decydowały detale, które nie zagrały na korzyść "Orła z Zębu". Stoch otarł się o podium, przegrał je o 1,4 pkt i musiał zadowolić się złotem Piotra Żyły oraz bardzo dobrym 6. miejscem. To przekonało Thomasa Thurnbichlera, by postawić na zakopiańczyka w mikście, który prawie skończył się klęską Polaków. Na szczęście skoczkowie uratowali wynik po słabszych skokach koleżanek i Polska awansowała do drugiej serii. Tam było jednak jeszcze gorzej, także ze strony Stocha.
Niepokojące słowa Kamila Stocha z Planicy. Nie owijał w bawełnę
Trzykrotny mistrz olimpijski nie ukrywał po konkursie, że jego niedzielne skoki nie były szczególnie dobre. O ile w pierwszej serii walnie przyczynił się do wywalczenia awansu do finałowej ósemki rzutem na taśmę, tak w drugiej skok mu nie wyszedł. Ponownie wkradły się błędy, jednak sytuacja Polski była na tyle zła, że niewiele to zmieniło. Gorsza forma Stocha po udanej sobocie może jednak zaniepokoić kibiców przed zbliżającym się konkursem na dużej skoczni, gdzie Polacy ponownie powinni bić się o medale MŚ.
- Pierwszy skok był solidny, a drugi kiepski. Uciekła mi pozycja i nie dojechałem czysto do progu. To były inne zawody i trudno było wyzwolić z siebie dodatkową energię, która zawsze pomaga. Jednak pomimo to starałem się robić wszystko, żeby te skoki były najlepsze na jakie było mnie stać - powiedział 39-krotny zwycięzca zawodów PŚ cytowany przez PAP. - Adrenalina związana z walką o medal zawsze może pomóc wyzwolić dodatkową energię - sprecyzował. Stoch doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że przed nim duży wysiłek na większym obiekcie w Planicy.
- Spoglądam na pracę, którą mam do wykonania. Dalej jestem na początku pewnej drogi, którą musiałem obrać i wiem, że czeka mnie solidna praca - zakończył rozmowę po ostatnim konkursie na normalnej skoczni. Kolejna walka o medale skoczków już w piątek, a dzień później odbędzie się ich ostatni konkurs tegorocznych MŚ - sobotnia drużynówka.