W historii narciarstwa alpejskiego ciężko znaleźć drugą taką postać, jak Shiffrin. Amerykanka to ogromny talent, co udowadnia od wielu sezonów, choć w połowie marca skończy dopiero 25 lat. Reprezentantka USA jako jedyna zawodniczka w historii wygrała w sześciu dyscyplinach, a więc slalomie, zjeździe, slalomie gigancie, kombinacji, supergigancie i slalomie równoległym.
Łącznie na najwyższym stopniu podium w Pucharze Świata stawała aż 66. razy. Na koncie ma dwa złote medale igrzysk olimpijskich, a także pięć złotych krążków na mistrzostwach świata. Jej gablotę z trofeami zdobią także trzy Kryształowe Kule. Po kolejną z nich zmierzała w obecnym sezonie. Na razie nie wiadomo, czy zdoła obronić tytuł, a wszystko przez nagłą i niespodziewaną śmierć ojca.
Jak poinformował amerykański związek narciarstwa, Shiffrin zostało w Colorado, rodzinnym stanie zawodniczki, a data jej powrotu do Pucharu Świata jest nieznana. Amerykanka jest zdruzgotana śmiercią Jeffa Shiffrina. Mężczyzna zmarł w wieku 65 lat, a jak informują media przyczyną śmierci był uraz głowy odniesiony w skutek wypadku.
Mikaela w mediach społecznościowych opublikowała kilka bardzo wzruszających wpisów. - Idź powiedz każdemu, kogo kochasz, jak bardzo go kochasz. Zrób to teraz - brzmi pierwszy bolesny wpis. - Moja rodzina jest kompletnie zdruzgotana ciężkim do zrozumienia, nieoczekiwanym odejściem mojego życzliwego, kochającego, troskliwego, dbającego, cierpliwego i wspaniałego ojca. Nasze góry, nasz ocean, nasz wschód słońca, nasze serce, nasza dusz, nasze wszystko. Nauczył nas tak wielu cennych lekcji... - napisała Amerykanka na Twitterze.