Mistrzostwa świata w lotach były w tym roku historyczne dla polskich skoków. Jedynym medalistą tej imprezy był Piotr Fijas, który zdobył brąz w 1979 roku. Nawet Adam Małysz nie wywalczył medalu w lotach. Ta sztuka udała się dopiero Kamilowi Stochowi, który w Oberstdorfie zdobył srebrny krążek. Dzień później dorobek biało-czerwonych powiększył się o brąz.
Trzecie miejsce dla Polaków w konkursie drużynowym również przejdzie do historii. Nasza reprezentacja nigdy wcześniej nie zdobyła bowiem medalu w "drużynówce" w MŚ w lotach. Decyzją Stefana Horngachera w składzie naszego zespołu znalazł się Stefan Hula, a nie Maciej Kot, jak to było do tej pory.
Dla 31-letniego skoczka jest to pierwszy medal dużej imprezy. Tuż po zawodach Hula nie ukrywał swojego wzruszenia. - To spełnienie marzeń. Prawie się popłakałem przed kamerami telewizji. Zdaję sobie sprawę, że zrobiliśmy coś historycznego, ale nie wiem, kiedy to do mnie dotrze - przyznał skoczek. O wzruszeniu mówi również ojciec Stefana Huli, Stefan Hula senior.
Na łamach "Przeglądu Sportowego" opowiedział jak wyglądały pierwsze chwile, po zdobyciu medalu przez jego syna. - Po konkursie otworzyliśmy szampana, bo było co świętować. Wiadomo, że wzruszyłem się, zwłaszcza, gdy zobaczyłem w telewizji, jak syn płacze ze szczęścia - wyznał medalista mistrzostw świata z 1974 roku w kombinacji norweskiej.
Sukces smakuje o tyle bardziej, że Hula przez długi okres był mocno krytykowany. Niektóre komentarze dotyczące jego formy, zdaniem ojca skoczka, były chamskie. - Nie czytam komentarzy w internecie, podobnie jak Stefek, ale syna w chamski sposób niektórzy krytykowali również w prasie. Wkurzałem się, gdy śmiano się z niego, ale on nic sobie z tego nie robił, bo jest odcięty od takich spraw - przyznał Stefan Hula senior.
Zobacz również: Stefan Hula aż miło! Imponująca forma polskiego skoczka [GALERIA]