Polski zespół wygrał tylko Finlandią. Zdecydowanie, ale pyrrusowo, bowiem dziewiąte miejsce awansu do drugiej serii nie dało. Biało-czerwonych nieoczekiwanie wyprzedziła Francja, aż o 18 punktów. Bardzo kiepsko spisał się panie, ale panowie również nie pomogli. Wąsek, będący ostatnio liderem polskiej kadry i ocierający się w indywidualnych konkursach o podium, skoczył tylko 120 metrów, co indywidualnie dało mu dopiero 24. miejsce.
Potrzebna analiza
– Zdecydowanie tak – odpowiedział Wąsek na pytanie o permanentne problemy na rozbiegu. Ten w Willingen jest naturalny, trochę różni się od torów lodowych. – Chociaż starałem się "puścić na luzie" i z takim dobrym przekonaniem [skoczyć], to dalej to nie było to co powinno być. Czułem za progiem, że rotacja jest wstrzymana, nie chciało mnie to nakręcać. I to był taki kiepski dzień – tłumaczył Paweł Wąsek.
Poprzedni weekend, w Oberstdorfie, również zaliczył od delikatnego falstartu. Z każdym skokiem na skoczni do lotów jednak się poprawiał, a w niedzielę zajął 4. miejsce, dotychczas najlepsze w karierze. Wąsek jest przekonany, że w Willingen może być podobnie, a forma będzie rosła z próby na próbę. – Zdecydowanie tak. Trzeba odnaleźć odpowiednie czucie na rozbiegu. Siądziemy z trenerem [Thomasem Thurnbichlerem], przeanalizujemy to wszystko i mam nadzieję, że znajdziemy fajny pomysł na jutro – dodał.