Nie tak miało się to skończyć, ale nie ze swojej winy Maliszewska została uziemiona na starcie igrzysk poprzez pozytywne testy na Covid-19. W walce o prymat na sprinterskim dystansie 500 m panczenistka z Białegostoku miała realne szanse na medal, być może największe z całej olimpijskiej reprezentacji Polski. Do startu jednak nie doszło. Jeśli chodzi o występ na 1500 m, to trzeba szczerze powiedzieć, że fachowcy nie mogli dawać naszej zawodniczce żadnych szans. Wystarczyło spojrzeć na jej dorobek na tym dystansie w Pucharze Świata – to po prostu nie jej konkurencja, jest w niej w trzeciej dziesiątce klasyfikacji PŚ. Dla porównania – w rywalizacji PŚ na 500 m Maliszewska zakończyła sezon na trzeciej pozycji. Realnie więc mogła zdobyć krążek tylko w sprincie. „Te igrzyska to druga rzecz, która mnie tak mocno uderzyła. Ta pierwsza to śmierć mamy… To nie jest łatwe” – przyznała Maliszewska w wypowiedzi dla TVP Sport.
W biegu ćwierćfinałowym na 1500 m Maliszewska zaczęła odważnie, wysunęła się na drugie miejsce i wyglądało na to, że zamierza pilnować rywalek. Jednak w ostatniej fazie walki Polka zupełnie opadła z sił i zaczęła się przesuwać na koniec stawki, by ostatecznie odpaść od grupki walczących o zwycięstwo na dobre kilkadziesiąt metrów. Skończyła swoją serię na piątym miejscu. „Ostatni start na tych igrzyskach. 1500m. Dla pocieszenia myślę sobie, że to 3x500m” - pisała Maliszewska na Instagramie w przeddzień zawodów, przeczuwając najpewniej co może się wydarzyć i jakie ma szanse.
Doleżal zapewnia, że dobrze przygotował skoczków do Pekinu. Mówi o butach i kombinezonach